Dzisiaj zaprezentuję kolejny obiadek wcześniej pokazywany na moim Twórczym Blogu Magiczna Szuflada. Powoli przenoszę wszystkie dania serwowane do tej pory w wirtualnym świecie i na moim stole, abyście mogli wygodnie i bez problemu znaleźć interesujący Was przepis.
Jakiś czas temu - a było jeszcze piękne lato, delektowaliśmy się u znajomych duszonkami prosto z kociołka w ogniu skąpanego. Przepis na to pyszne danie przywieźli ze śląska i nie wiedzieć dlaczego natchnęło mnie na marokańską kuchnię. Mąż nawet nie stara się zrozumieć. Stwierdził, że w mojej głowie jest dziwnie, a w owym stanie nawet nie chce pytać dlaczego.
Na 35-te urodzinki od siostry i szwagra dostałam cudowne naczynie prosto z Maroko - tadżin wraz z oryginalnymi przyprawami Kuminem i mieszanką wielu, Ras el hanout (i tu mam nadzieję, że nie przekręciłam nazwy).
Ponieważ moja ukochana rodzinka jest dość wybredna postanowiłam zrobić coś "bezpiecznego" z nutką arabską.
Nie będę podawała dokładnych proporcji ponieważ obiadek był czystą improwizacją i eksperymentem.
Pierś z kurczaka z nutką Maroko
Potrzebujemy:
- pierś z kurczaka
- ziemniaki
- kalafior
- oliwki zielone lub czarne
- świeże zioła - oregano
- oliwa z oliwek
- przyprawy marokańskie - kumin, Ras el hanout (mieszanka przypraw)
- czosnek
Dno naczynia delikatnie podlewamy oliwą z oliwek.
Pierś z kurczaka umytą i osuszoną kroimy w dość grube plastry, układamy jako pierwszą warstwę. Posypujemy posiekanym czosnkiem oraz marokańską mieszanką przypraw.
Następna warstwa to ziemniaki pokrojone w plastry grubości ok pół cm, podlane oliwą z oliwek i posypane kuminem. Na ziemniaki świeże zioła prosto ze słonecznego ogrodu - tu oregano.
Ostatnią warstwą są różyczki kalafiora podsypane mieszanką przypraw i gałązkami świeżego oregano.
Całą piramidę podlewamy odrobiną oliwy obsypujemy zielonymi oliwkami i przykrywamy naczynie charakterystycznym kominkiem.
Całość powinna wylądować w rozgrzanych węgielkach, ale ja postawiłam na małym ogniu kuchenki gazowej we własnej kuchni. Po 15 min. owe danie podlałam sporą ilością soku pozostałego z oliwek i cierpliwie czekałam kolejne minuty.
Obiad po ok 50 min był gotowy. Zapach jaki szalał po całym mieszkaniu był niesamowity. Szkoda, że tego nie jestem w stanie pokazać.
Na koniec jako dekoracja i witaminka, świeża pietruszka.
Jakie to było pyszne. Kominkowe kombinacje tak strasznie mi się spodobały i zasmakowały mojej rodzince, że z pewnością wielokrotnie zawita do nas orientalna nutka.
Ściskam gorąco
Ilona
zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia liebster blog na www.ciastowo.blox.pl :)
OdpowiedzUsuńmmmmmmm smakowitości :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za wyróżnienia:) to bardzo miłe zwłaszcza, że dopiero zaczęłam swoje kulinarne poczynania prezentować w wirtualnym świecie.
OdpowiedzUsuńAga :) Oj to jest cudne danie - fakt! Polecam