Od czasu do czasu trzeba zjeść burgera, frytki i surówkę coleslaw. Popularny zestaw fast food, ale my lubimy w wersji de lux, czyli domowej. I nie tylko ze względu na walory zdrowotne, ale przede wszystkim na obłędny smak, któremu nawet najlepsza restauracja nie dorównuje <3 Ale dzisiaj powiem o jednej części tego genialnego zestawu. Surówce, która nie budziła mojej sympatii i nigdy nie mogłam przemóc się, żeby zjeść choć połowę. Najnormalniej nie smakuje mi we wszystkich lokalach, a bynajmniej nie spotkałam takiego w którym by mi smakowała. Poczęstuję Was jednak swoją, a powstała ona w skutek pozostałości kapusty i marchewki i produkcji kapisty kiszonej (o wynikach tego eksperymentu opowiem innym razem).
Surówka coleslaw
Potrzebne będą:
- 1/2 główki białej kapusty
- 2 duże marchewki
- 1 cebula
- 1/2 pęczka pietruszki
- 1/2 szklanki majonezu
- 4 łyżki jogurtu naturalnego
- 2 łyżki octu jabłkowego
- 1 łyżeczka musztardy
- 1 łyżka cukru pudru
- pieprz świeżo mielony
- sól selerowa
Na początek szykujemy sos. Wszystkie podane składniki wrzucamy do kubka i mieszamy dokładnie ze sobą. Odstawiamy na chwilę. W tym czasie kapustę szatkujemy dość drobno, marchew obieramy i ścieramy na dużych oczkach tarki. Pietruszkę, cebulę drobno siekamy i wszystko wrzucamy do miski. Całość polewamy wcześniej przygotowanym sosem, dokładnie mieszamy ze sobą i surówkę wstawiamy na około 2 godziny do lodówki. Smaki się połączą, a surówka będzie idealna.
Muszę przyznać, że to moja pierwsza surówka coleslaw zjedzona calusieńka i z uśmiechem, tak mi smakowała :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz