piątek, 27 listopada 2015

Domowa ricotta


Niestety coraz rzadziej zdarza mi się oglądać telewizję, o programach kulinarnych nie wspominając. Na szczęście mój synek, jako bobas wyciszał się przy najlepszych, światowych szefach kuchnia, więc nawet jak teraz włączę, nie krzyczy na pół domu " nie, to nie!!" Tylko przysiada się i ogląda z zaciekawieniem.
Dzisiejszy przepis jest z programu Iny Garten, choć przypuszczam, ze proporcje pomieszałam, jak jak zawsze nie zapisałam. Podam swoje :) Ale smak cudowny.


Domowa ricotta
Potrzebne będą:
  • 1 l mleka świeżego, tłustego (NIE UHT)
  • 100 ml śmietanki 30 %
  • 2 łyżki octu
  • szczypta soli

Mleko ze śmietanką gotujemy i doprowadzamy do wrzenia. Kiedy zacznie się podnosić, zmniejszamy gaz do minimum, solimy do smaku, dolewamy ocet i mieszając czekamy, aż wytrąci się serwatka. Gotujemy jeszcze 3 minuty delikatnie mieszając, wytrącając grudki serka. Wyłączamy gaz, odstawiamy do ostygnięcia.
W tym czasie sitko wykładamy potrójnie złożoną gazą lub pieluszką tetrową ** i przelewamy nasz serek. Odkładamy do całkowitego odsączenia.
Ja wieszam serek nad zlewem nawet na całą noc. Podajemy na słodko lub wytrawnie.
Moja rada:
** Jeżeli używamy tetrowej pieluszki, należy pamiętać, że przed pierwszym użyciem powinno, się wyparzyć i używać tylko do celów serowarskich.
Na rynku są również dostępne specjalnie do tego celu przeznaczone chusty serowarskie.

Polecam ten przepis. Taki serek jest cudowny na kanapki. Z tego składu wychodzi około 250 g ricotty.

Ściskam Ilona ♥

wtorek, 24 listopada 2015

Degustacja nowego menu



Trafik Jedzenie i Przyjaciele, to restauracja w samym sercu Gdyni, bo przy popularnym Skwerku Kościuszki. 12 listopada zostałam zaproszona, wraz z koleżankami i kolegami blogerami, na degustację nowego menu, które następnego dnia zagościło na stołach Wszystkich gości. 

Dzisiejszy wpis nie będzie "dosłowną" opinią, ponieważ wszystko było tak smaczne. że post zawierałby zbyt wiele powtórzeń, pyszne, pyszne, pyszne, ..., więc opowiem o przemiłym spotkaniu.


Trafik, jest bardzo przyjemnym miejsce, wystrój wnętrza jest bardzo ciepły i przyjazny. Część ścian z surowej cegły dodaje klimatu, który podkreślają drewniane elementy. Kuchnia półotwarta, co jest zdecydowanie przeze mnie preferowaną formą zbliżenia się do gości restauracji. Ukryta za bardzo pobudza moją wyobraźnię, zaś całkowicie otwarta zdecydowanie za dużo pokazuje i strasznie nagrzewa. 
O całym menu, o restauracji, pasji i nie tylko opowiadali Martyna Wasilewska-Wajde oraz Daniel Grochowski. To oni nas zaprosili i gościli w restauracji. Dziękuję.
Przy lampce wina i wody (jak zawsze byłam kierowcą) rozmawialiśmy o miłości do jedzenia i tworzenia, o pracy kucharzy, barmanów, kelnerów i innych tworzących magię tego miejsca.
Przemiły wieczór. Wszystkie dania przygotowali dla nas bardzo zdolni kucharze Grzegorz Marzejon i Tomasz Grota. 

Jak wcześniej wspomniałam, potrawy były świetne, ale moje serce skradła grillowana ośmiornica z sałatką z ziemniaków, oliwą, salsa verde i cytryną. I to przede wszystkim dla niej tam wrócę, ale przyznaję, że moją ciekawość wzbudza brytyjskie śniadanie, serwują cały dzień, więc z pewnością zdążę dojechać. 
Cóż, czas rezerwować stolik i wrócić, bo warto.
Ściskam Ilona ♥
Poniżej wspomniane pyszne dania oraz Panowie, którzy tak smacznie nas 






piątek, 20 listopada 2015

Piernik staropolski dojrzewający



Choć czas u jeszcze sporo, dzisiaj uraczę Was przepisem na Staropolski piernik dojrzewający. Rok się do niego zabierałam, ale podjęłam decyzję i go zrobiłam.... i wiecie co? Będę go robiła każdego roku. Koleżanka Ania, od której dostałam przepis, powiedziała, że się zakocham i z całą pewnością już innego piekła nie będę. Więc Aniu... miałaś rację. Robię piernik staropolski w dwóch odsłonach jako duży piernik w jednym kawałku oraz jako serduszka nadziewane marmoladą i te kocham niesamowicie. A pomysł na owe serduszka znalazłam u Doroty z Moje Wypieki. Jak szukałam przepisu na owe ciasto świąteczne okazało się, że wszystkie są niesamowicie do siebie podobne. Więc jakiegokolwiek przepisu nie użyjecie Pierni Staropolski Dojrzewający wyjdzie doskonały.



Piernik Staropolski dojrzewający
Potrzebne będą:
ciasto piernikowe:
  • 500 g naturalnego miodu
  • 1 szklanka cukru
  • 250 g smalcu (ja używam masła)
  • 1 kg mąki pszennej
  • 3 jajka od szczęśliwej kurki
  • 3 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 125 ml mleka
  • pół łyżeczki soli
  • 4 łyżki domowe przyprawy piernikowej (przepis) (kupnej przyprawy 2 opakowania - jest słabsza)
dodatki:
Miód, cukier oraz masło podgrzewamy, aby wszystko całkowicie się rozpuściło. Odstawiamy do ostygnięcia. Następnie dodajemy do mąkę, sodę oczyszczoną, sól, jajka i przyprawę piernikową. Całość bardzo dokładnie mieszamy, aby uzyskać doskonale jednolitą masę, która jest dość lejąca. Przelewamy ją do szklanego naczynia i odstawiamy do lodówki na około 5-6 tygodni. W tym czasie nasz piernik dojrzewa i tężeje.

6 dni przed świętami:
Po określonym czasie, dzielimy ciasto na 3 części, rozwałkowujemy na grubość około pół centymetra, przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Pieczemy około 20 minut w temperaturze 170 stopni C. Piernikowe blaty wyjmujemy i studzimy na kratce.
Następnie przekładamy blaty powidłami i układamy jeden na drugim. Całość przykrywamy papierem do pieczenia i obciążamy. Tak przygotowany piernik kruszeje. 4 dni później pierniki dekorujemy polewą czekoladową i obsypujemy na przykład kolorowymi groszkami. Piernik idealnie smakuje z posypany orzechami włoskimi.

Moi drodzy gorąco polecam tą wersję piernika, ja się zakochałam. 
Ściskam Ilona ♥



wtorek, 17 listopada 2015

Sernik dyniowy


Dawno nie było u mnie serników, prawda. Mamy jesień i dyniowy sezon, nie może więc zabraknąć pysznego sernika dyniowego. Jestem jego fanką i nie ja jedyna. Wszyscy domagają się, jak tylko dynia pojawi się ma rynku. Nigdy nie udaje mi się sfotografować całego ciasta, ale na szczęście zdołałam jeden kawałek ukryć :) A na swoją publikację czeka ponad rok :) I jest, nareszcie!


Sernik dyniowy
Potrzebne będą:
Masa sernikowa:
  • ¾ l puree z dyni
  • ¾ kg sera białego (twarogu) podwójnie mielonego
  • 8 jaj od szczęśliwych kurek
  • 250g cukru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • ziarenka z 1 laski waniliowej lub łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • szczypta soli

Ciasteczkowy spód:
  • 100g herbatników
  • 40g masła

Opcjonalnie do przygotowania blachy:
  • 2 łyżeczki kaszy manny
  • 1 łyżka masła

Żółtka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Następnie dokładamy puree z dyni, cynamon i wanilię oraz mielony biały ser.
W oddzielnej misce ubijamy białka na sztywną pianę ze szczyptą soli.
Do piany władamy 2-3 łyżki masy serowej i energicznie mieszamy. Następnie dodajemy pianę z białek do masy serowej bardzo ostrożnie łącząc ze sobą, aby ciasto nie straciło swojej puszystości.
Herbatniki kruszymy w blenderze i łączymy z rozpuszczonym masłem. Po połączeniu muszą wyglądać jak mokry piasek.
Blachę około 30 cm średnicy wykładamy papierem do pieczenia lub smarujemy masłem i posypujemy kaszą manną. W tak przygotowanej blasze układamy spód ciasteczkowy lekko dociskając, następnie ostrożnie wlewamy masę serową.

Ciasto pieczemy w 180 stopniach  C około 70 minut. Po 60 minutach warto sprawdzić. Pieczemy do tak zwanego „suchego patyczka”. Studzimy w otwartym piekarniku. Podajemy z frużeliną owocową lub polewą czekoladową i listkiem mięty.
Zapraszam Was po przepisy na pozostałe serniki, na które pomysłów mi nie brakuje.
Ściskam Ilona ♥

piątek, 13 listopada 2015

Gęsia pierś w korzennych aromatach




Jak obiecałam tak zrobiłam. Dzisiaj smaczna część mojej przygody z pokazem kulinarnym jaki miałam zaszczyt poprowadzić w Gdańsku na jarmarku Świętego Marcina, o którym pisałam TUTAJ.
Firma Magnetic Group zaprosiła mnie do współpracy i poprowadzenia pokazu kulinarnego dla uczestników Jarmarku. Troszkę się bałam wystąpienia przed tak ogromną grupą ludzi, a jak chcieli mi dać mikrofon zdrętwiałam... podziękowałam za niego i postanowiłam użyć siły mojego głosu. Na szczęście z pozytywnym skutkiem. I tak, kiedy podstawiono mi niebieski mikrofon Radia Gdańsk, purpura na policzkach mnie nie ominęła ... (klik). Ale do sedna. Wspominałam o mojej niecodziennej propzycji gęsiny w piernikowej odsłonie? Zrobiła furorę - jestem bardzo dumna, a to już przepis dla Was. To mięso pokochałam od nowa.


Gęsia pierś w korzennych aromatach z sosem pomarańczowym
Potrzebne będą:

Piersi gęsie wraz ze skórą myjemy i dokładnie osuszamy. Skórę nacinamy w kratkę, całość z obu stron posypujemy przyprawą piernikową i odstawiamy na kilkanaście minut. W tym czasie szykujemy pomarańcze. Wszystkie bardzo dokładnie myjemy. Pomarańcze nie powinny być woskowane. Następnie przy pomocy tarki ścieramy skórkę. Z 2 pomarańczy wyciskamy sok, pozostałe "filetujemy" uzyskując idealne cząstki bez białej błonki.
Kiedy wszystko mamy gotowe, na zimnej patelni układamy pierś z gęsi, skórą do dołu i smażymy aby wytopił się tłuszcz, około 7-8 minut. Następnie odwracamy piersi i smażymy około 5 minut na tłuszczu, który się wytopił ze skóry.
Kiedy pierś będzie rumiana, podlewamy odrobiną wody i częścią soku pomarańczowego i dusimy do miękkości. W razie potrzeby podlewamy kolejną częścią soku.
Kiedy pierś będzie już miękka odkładamy na talerz, przykrywając szczelnie folią aluminiową, żeby mięso odpoczęło i zachowało swoje soki.
W tym czasie na patelnię wlewamy pozostałą część soku, cząstki pomarańczy i miód. Sos odparowujemy 2-3 minuty. 
Mięso kroimy w plastry, podajemy na przykład z makaronem korzennym, podlewamy sosem pomarańczowy i dekorujemy startą skórką.

Mam nadzieję, że zaciekawiłam Was tym przepisem. Piszcie w jakiej postaci gąskę lubicie. Strasznie jestem ciekawa. 
Ściskam Ilona ♥

wtorek, 10 listopada 2015

Jarmark Świętego Marcina - Święto gęsiny





Od piątku 6, do środy 11 listopada, w Gdańsku, na Targu Węglowym dzieje się wiele. A mianowicie, jest Jarmark Świętego Marcina z gęsiną na czele.
Historię z pewnością każdy słyszał, ale i tak wspomnę odrobinę, wspierając się Wikipedią:

Dzień Świętego Marcina (niem. Martinstag, w Austrii Martini) – świąteczny dzień obchodów religijnych obchodzony 11 listopada. Święto patrona dzieci, hotelarzy, jeźdźców, kawalerii, kapeluszników, kowali, krawców, młynarzy, tkaczy, podróżników, więźniów, właścicieli winnic, żebraków i żołnierzy - Marcina z Tours.
Święto to obchodzone jest w wielu krajach Europy, jak choćby w Polsce. W Poznaniu na przykład w dniu św. Marcina na ulicy Święty Marcin odbywa się festyn pod nazwą "Imieniny ulicy". W swojej obecnej formie istnieje od 1993 roku, jednak tradycją nawiązuje do średniowiecznych obchodów tego święta. W tym dniu ulicą odbywa się pochód na czele ze świętym Marcinem, który przed zamkiem z rąk prezydenta miasta odbiera klucze. Tradycyjnie w dniu św. Marcina w Poznaniu jada się rogale świętomarcińskie oraz gęsinę. W Polsce dzień świętego Marcina obchodzony jest też np. w Jaworze na Dolnym Śląsku i w śląskim Chorzowie oraz w Swołowie na Pomorzu.
Marcin z Tours urodził się na Węgrzech, toteż tam też jest obchodzone jego święto, ale 8 i 9 listopada. We Francji, gdzie był biskupem podobnie jak w Niemczech czy Austrii święto Marcińskie jest 11 listopada.
źródło: Wikipedia


A dlaczego gęsina? Jak głosi legenda, Święty Marcin, bardzo skromny człowiek, Po śmierci biskupa został wyprany przez ludzi na jego następcę. Nie chcąc owego zaszczytu ukrył się w pobliżu gęsiarni. Nikt by go nie odnalazł, gdyby nie hałas przez ptactwo narobiony. W ten oto sposób, gęsi zwróciły uwagę na ukrywającego się Świętego Marcina i dnia 11 listopada został on biskupem, a gęsina głównym daniem.

Wracając jednak do Gdańska, chciałam Wam powiedzieć, że mam zaszczyt poprowadzić pokaz kulinarny z gąską w roli głównej. W sobotę degustowaliśmy nogi gęsie duszone w czerwonej kapuście z winem, podane z domowymi kopytkami. Było niesamowicie. Ogromna ilość osób zaciekawionych kuchnią i zwabionych zapachem, niesamowicie przyjazne i pozytywne opinie wielu smakoszy, którym udało się skosztować dania.
Muszę powiedzieć, że internet jest wielki, ale właśnie taki kontakt z ludźmi daje power! Dlatego też postanowiłam wyjść ze strefy komfortu, jaką jest, a raczej był, mój gabinecik i kuchnia. Teraz prowadzę warsztaty, spotykam się na smacznych pogawędkach i prowadzę pokazy kulinarne na żywo. NIESAMOWITE! A wielkiej energii i adrenaliny jaka trzyma mnie na nogach przez wiele godzin, dają mi ludzie, którzy uśmiechają się i bardzo chętnie rozmawiają o wszystkim. Prawdą jest, że przy dobrym jedzeniu zawsze miło spędza się czas.
Tym, którzy nie mieli okazji spotkać się ze mną w Gdańsku, pragnę przypomnieć, że w środę, ostatniego dnia Jarmarku, będę od godziny 11 do 17 i zaserwuję między innymi gęsinę nieco mniej tradycyjną bo w piernikowych i pomarańczowych aromatach. Muszę powiedzieć, że smak jest niesamowity, a gęsie mięso tak smaczne, że warto to danie podać na świątecznym stole.
Mam nadzieję, że zainspiruję kilka osób (a przepis już w ten piątek na blogu). Jeżeli jednak nie wiecie jak może to smakować, zapraszam Was na Targ Węglowy, kto pierwszy ten lepszy - będzie degustacja. 

TUTAJ znajdziecie cały repertuar Jarmarku - a musicie wiedzieć, że jest cała masa atrakcji i niesamowita ilość wystawców. Choć pogoda nie do końca sprzyja spacerom, myślę, że warto wybrać się do centrum pięknego Gdańska.
Zapraszam i ....
Ściskam Ilona ♥
A przy okazji chwalę się, dzisiaj blog MÓJ obchodzi swoje 3-cie urodziny. To niesamowite, jak ten czas szybko leci, Dziękuję, że jesteście ze mną <3 





piątek, 6 listopada 2015

Strach blogować





 Dawno, dawno temu... w odległej mrocznej mieścinie o 20.00 czasu lokalnego wrota piekieł zostały otwarte. Przybyły wiedźmy, zombie, wampiry by zjednoczyć siły i przy rytmach szalonej muzyku smakami wina, sera i oleju się raczyć...

I choć Halloween za nami, na opowieści o nim nigdy za późno. Uwielbiam ten dzień, bo mogę się wyżyć kreatywnie na każdym polu, i kulinarnym, i dekoracyjnym. Ostatecznie coś jeszcze we mnie siedzi i czasem z wnętrza się wyrywa.
W tym roku pokusiłam się o przygotowanie więcej niż przebrania (tego akurat sama nie wykonałam, ale o tym za chwilę) Razem z Alą z Wielki Apetyt, przygotowałyśmy mega przerażające dekoracje, zagoniłyśmy pod gilotynę ludzi i świetnie się bawiłyśmy.

Dzięki zaprzyjaźnionej Ciuciubabka Cafe, mogłyśmy przygotować strasznie fajną i szaloną zabawę. Dekoracje przygotowałyśmy w naszej Akademii Smaku i Kreacji Osobistej - która, choć od dawna działa, ambitnie szuka swojego imienia. 









 W całej imprezie niesamowicie wsparło nas wielu partnerów i sponsorów. (kliknij na zdjęcie - logo, a zobaczysz jak ciekawą mają ofertę). Z racji wielkiej miłości do serów, oliwy i wina, nie dziwi nikogo ich obecność na stołach. Ostatecznie upiory też lubią biesiadować i mają świetny smak.
Każdy, nawet wiedźmy prowadzące swoje miotły mogły się uraczyć kieliszkiem wina bezalkoholowego i bałkanicy (to już nie dla kierowców), zajadając się kozim rarytasem z Danmis olejem rydzowym Semco polanym. Yummmyyyyy.
Jeszcze ten smak czuję :) na stołach nie zabrakło też Jana Niezbędnego, on także wspierał nas przy sprzątaniu ;)

O nasz wizerunek, jakże upiornie fantastyczny, zadbały Manufaktura falbanek i Ola Kowalow make up - artystki w swoim fachu.
Warto też nadmienić, że maskotka Zombie Strach blogować, została również wystrojona przez naszych partnerów.


Co będę opowiadała sami zobaczcie relację zdjęciowa, którą przygotowała dla nas Art & Foto.
Było świetnie, poproszę o odrobinę grrrroooozzzzyyyyyy na wynos ;)
BOOOOOO
Ilona ♥