sobota, 28 lutego 2015

Granola śliwkowo daktylowa


granola śliwkowo daktylowa, granola, musli, śniadanie, przekąska, kuchnia ilony, granola przepis

A u mnie kolejny smak pysznej domowej granoli. Uwielbiam ją, a szczególnie mnie cieszy, że swoją miłością zaraziłam moją siostrę, synka oraz męża. Sami teraz rozumiecie, że tego smakołyku w mojej kuchni nie może zabraknąć. Szykuję różne smaki, granolę czekoladową, granolę na bogato, często też robię granolę zwaną "przegląd szafek", oznacza to nic innego jak wrzucanie resztek ziaren, orzechów czy owoców suszonych jakie pozostały i do niczego nie pasują. Za mało by dodać samodzielnie, ale raz tworzą porcję odpowiednią do granoli :) 
W komponowaniu tej pysznej mieszanki mamy dowolność, ale ja dzisiaj podzielę się przepisem na granolę śliwkowo daktylową.



Granola śliwkowo daktylowa
Potrzebne będą:

  • 3 szklanki płatków owsianych (niebłyskawicznych)
  • 1 szklanka śliwek wędzonych
  • 1 szklanka suszonych daktyli
  • 1/3 szklanki rodzynek
  • 1/4 szklanki nasion sezamu
  • 1/4 szklanki melasy z karobu
  • 3 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
  • 3-4 łyżki syropu klonowego
  • 1 łyżeczka mielonego kardamonu
  • 3/4 szklanki musu jabłkowego
  • szczypta soli
Do miski wrzucamy płatki owsiane dokładamy nasiona sezamu, melasę z karobu, kardamon, sól, syrop klonowy oraz mus jabłkowy. Delikatni i dokładnie mieszamy aby mokre składniki i przyprawa dokładnie obtoczyły płatki. Następnie wykładamy na blachę z papierem do pieczenia i wstawimy na około 50 minut do piekarnika nagrzanego do 150 stopni C. 
W połowie pieczenia warto przemieszać płatki, żeby się nie przypaliły.
Gotowe płatki odkładamy do ostygnięcia. W tym czasie śliwki i daktyle siekamy na kawałki i dokładamy do upieczonej granoli wraz z rodzynkami. Mieszamy i wystudzoną wkładamy do słoika szczelnie zamykając.

Pyszne śniadanie gotowe.
Polecam szykowanie własnej granoli, ponieważ jest smaczna, pożywna a do tego można z nij wyczarować fantastyczne ciasta, batony lub desery.
Ściskam 
Ilona ♥

środa, 25 lutego 2015

Sos barbecue - BBQ 1

sos barbecue, sos BBQ, sos domowy, domowy keczup, kuchnia ilony, domowy berbecue, dodatki do burgera,

Mój mąż uwielbia ten sos, ja nigdy za nim nie szalałam, dopóki nie spróbowałam tego jedynego w gdańskiej restauracji. Zakochałam się. Oczywiście musiałam zacząć kombinować i tworzyć choć odrobinę przypominający ten z restauracji. Niestety nie uzyskałam tego samego smaku, a ponieważ sos mój wyszedł bardzo smaczny postanowiłam podzielić się moją recepturą. BBQ 1, tak... będę eksperymentowała dalej i każdym z nich będę się dzieliła, dlatego postanowiłam je ponumerować:)
To mój pierwszy, bardzo gęsty i smaczny.


Sos barbecue - BBQ 1
Potrzebne będą:
  • 1 czerwona cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki papryki słodkiej
  • 1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
  • 2 śliwki wędzone
  • 2 łyżeczki brązowego cukru
  • 2 łyżki melasy z karobu
  • 2 łyżki musztardy
  • 4 łyżki keczupu
  • 7 łyżek octu balsamicznego z syropem figowym
  • 2-3 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
Cebulę i czosnek drobno siekamy i podsmażamy na oleju w małym rondelku. Następnie dokładamy paprykę, pieprz i cukier mieszamy i wrzucamy pozostałe składniki. Całość gotujemy około 15-20 minut mieszając i uważając, aby się nie przypalił. Po czasie odstawiamy, a gdy przestygnie miksujemy na gładko.

Już wiem jakie dodatki będą w innej wersji tego sosu, aby uzyskać bardziej wędzony smak.
Tym czasem idę przygotować burgery o które poprosił mój mąż do sosu :)
Ściskam
Ilona ♥

niedziela, 22 lutego 2015

Pâté z kurzych wątróbek z musem jabłkowo-śliwkowym

pate z kurzych wątróbek, pasztet z wątróbek kurzych, kasztet francuski, kuchnia ilony, kuchnia francuska, kuchnia fusion, foie gras, pasztet, smarowidła,


Uwielbiam pasztety z kurzych wątróbek z dwóch powodów. Są smaczne w wielu odsłonach i bardzo proste do przyrządzenia. Takie pasztety mają dość specyficzny smak. Osoby, które wątróbki nie przełkną, nie będą w stanie pasztetu zjeść. Choć znam takie, które mimo szczególnej nienawiści do zwierzęcych podrobów, moim pasztecikiem się zajadały.
Ta wersja jest niesamowicie gładka, a dzięki owocom wyjątkowa.
Moje eksperymenty smarowideł rozpoczęła ciekawość kuchni francuskiej, która słynna jest na całym świecie, a jej foie gras zdobyło i moje serce <3. Francuskie  pâté, czyli pasztet, poznałam oglądając kulinarny program Bosonoga Contessa. Ja swoją wersję odrobinę zmieniłam, ale jest przepyszna.



Pâté z kurzych wątróbek
Potrzebne będą: 
  • 500 g kurzych wątróbek
  • 180 g masła
  • 3 cebule szalotki
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 gałązki świeżego tymianku
  • 1/4 szklanki nalewki czereśniowej lub wiśniowej
  • pieprz sól
dodatkowo:
  • 2 duże słodko winne jabłka
  • 1 szklanka śliwek węgierek
  • 4 łyżki cukru
  • 3 łyżki masła
W głębokiej patelni rozpuszczamy około 50 g masła, wrzucamy od razu tymianek i posiekaną szalotkę oraz czosnek. Podsmażamy, aż cebulka się zarumieni. Należy uważać, żeby czosnek się nie przypalił, ponieważ będzie gorzki. Gotową szalotkę wrzucamy do blendera.
Na patelnię nakładamy wątróbkę i podsmażamy przez kilka minut. Następnie dolewamy nalewkę i całość smażymy około 1-2 minut. Na koniec przyprawiamy solą i pieprzem i odstawiamy do przestygnięcia.
Całość dokładamy do blendera, wrzucamy pozostałe masło i miksujemy na gładki mus wątróbkowy. Gotowy przecieramy przez sito. Następnie przekładamy do kokilek wyłożonych folią spożywczą, polewamy musem owocowym i wstawiamy na kilka godzin do lodówki.
Mus owocowy
Jabłka obieramy i usuwamy gniazda nasienne. Kroimy na kawałki. Ze śliwek wyciągamy pestki. Na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy owoce. Kiedy zaczną się rozpadać słodzimy i podsmażamy, aż całkowicie zmiękną. Gotowe owoce blendujemy na gładki mus. 

Pâté kroimy na cienkie paski, podajemy jako przystawkę lub na grzance. Z musem owocowym tworzą doskonały, aksamitny smak.
Rewelacja.
Polecam wypróbowanie tego przepisu. Jest zaskakująco smaczny. A Wy lubicie wariacje z wątróbką?
Ściskam
Ilona ♥


czwartek, 19 lutego 2015

Domowe maki sushi

 sushi maki domowe, sushi, kuchnia japońska, kuchnia fusion, kuchnia ilony,



Dzisiaj odrobina mądrości. Uprzedzam, że post będzie dość długi, ale myślę, że zainteresuje Wszystkich amatorów sushi, takich jak ja.
Pamiętacie moje warsztaty Sushi? To nie był mój pierwszy kontakt z tym cudownym daniem. Jak to koleżanka Ewa mawia, sushimy już od jakiegoś czasu :) To prawda. 
Dawno temu kupiłam sobie małą książeczkę o wdzięcznym tytule "SUSHI, ponad 100 wspaniałych przepisów" i choć jakąś wiedzę na ten temat posiadałam, to właśnie z niej nauczyłam się robić doskonały ryż, potem wiedzę wzbogaciłam o mądrość SUSHI Mastera na warsztatach, a potem poszłam na łatwiznę i wynalazłam przyprawę idealną, gotową i smaczną.
Ale spoko, przepis z mojej mądrej książeczki znajdziecie pod hasłem RYŻ NA SUSHI i już czeka na blogu.. 

Na początek jednak, postanowiłam przytoczyć fragment dotyczący samego sushi. Jak słyszę tekst "nie lubię bo surowych ryb nie jadam" to mnie wykręca. Lepiej brzmiałoby "nie znam, więc nie lubię" - to drugi z moich ulubionych tekstów.
więc

"Sushi to coś więcej niż surowa ryba połączona z ryżem. Choć samo słowo sushi oznacza po prostu ryż z dodatkiem octu, jest to jeden z najbardziej eleganckich i stylowych elementów japońskiej sztuki kulinarnej" 

Teraz już każdy, może błysnąć wiedzą, jak usłyszy tekst "surowa ryba, bleeee".

Japońscy mistrzowie uczą się latami, przygotowania tego cudownego dania. Forma podawania, idealnie wyważony smak, dobrane dodatki - tego mogę jedynie zazdrościć, bo nie sądzę, abym jako domorosły sushi Master, dorównała im choć do pięt. Ale mnie to nie zniechęca, moje jest doskonałe, domowe i znika w kilka chwil ze stołu. Zawsze chciałam zrobić mega japońską ucztę (kto mnie zna, wie, że lubię takie spotkania) i kiedyś się zmobilizuję! I z pewnością napiszę o tym :)


Dzisiaj pokażę jak przygotować najbardziej popularny rodzaj, czyli klasyczne maki sushi. Wyglądają fantastycznie, a tak niewiele potrzeba by je zrobić. Na początek odrobina przydatnej wiedzy.
  • Maki sushi, to zwinięty w płatki nori ryż z dodatkami, krojony w niewielkie kawałki.
  • Sushi jemy pałeczkami lub rękami NIE GRYZIEMY wkładamy do buzi na raz, dlatego kawałki nie powinny być  zbyt duże.
  • Sushi kroimy wilgotnym i bardzo ostrym nożem, po każdym użyciu przecieramy wilgotną ściereczką, co ułatwia późniejsze krojenie.
  • Podczas robienia sushi warto mieć miseczkę wody z odrobinką octu do moczenia palców, gdyby ryż za bardzo się kleił.
  • Do zwijania niezbędna jest bambusowa mata, którą można kuć w wielu marketach. Przed użyciem można owinąć folią spożywczą, co ułatwia późniejsze mycie maty.
  • Jeżeli używamy 1-2 składniki, płatki nori przecinamy na pół i kładziemy na macie dłuższym bokiem do siebie. płatek służy jedynie do zwinięcia ryżu i nie powinno być go w środku (efekt ślimaka). Jeżeli macie więcej niż 3 składniki, nie ma potrzeby przecinania płatów. (chyba, że pozostanie ci większa ich ilość jak u mnie, kładziemy pałatki krótszym bokiem, jak pokazałam na zdjęciu.
Myślę, że teraz śmiało można zabrać się za zwijanie. Powodzenia. Dzisiejsza wersja jest z kilku składników, jeżeli boicie się pakować tyle do środka, zacznijcie od 1-2, będzie znacznie łatwiej. 




Maki sushi 
w dzisiejszym przepisie celowo nie podaję ilości składników, ponieważ każdy nakłada i wykonuje według własnych upodobań
Potrzebne będą:
  • ryż na sushi
  • płaty nori
  • pasta wasabi
  • serek philadelphia
  • mango
  • świeży ogórek
  • wędzony łosoś
  • awokado
  • sos sojowy
Płatki nori kładziemy na bambusowej macie gładką stroną do dołu. Zwilżonymi (nie mokrymi!) rękami nakładamy porcję ryżu. Na końcach pozostawiamy pasek wolny (patrz zdjęcie). Na ryż nakładamy palcem bardzo cienki pasek wasabi (uwaga bardzo ostre) oraz pasek serka philadelphia. Następnie układamy równolegle paski awokado, mango, ogórka oraz łososia. 
Pozostawiony pasek nori na przeciwnym boku delikatnie zwilżamy wodą i rozpoczynamy zwijanie maki sushi. Matę podnosimy i zawijamy płaty z ryżem delikatnie ugniatając i nadając mu kształt walca. 
Gotowy rulon układamy na desce łączeniem do dołu i ostrym, wilgotnym nożem, jednym ruchem kroimy na kawałki. 
Podajemy z japońskim sosem sojowym, pastą wasabi oraz (jeżeli ktoś lubi) marynowanym imbirem - osobiście nie cierpię. 

Myślę, że to nie takie trudne. Oczywiście dodatki wedle upodobań, to jeden z moich ulubionych zestawów. Jak tylko zaserwuję rodzince kolejny zestaw japońskiej kuchni, podzielę się z Wami przepisem, a jeżeli będziecie chcieli to przedstawię Was takim ciekawostkom jak chirashi sushi, sashimi czy temaki sushi. Fajnie brzmi, prawda :) a jak smakuje. 
Także piszcie kochani co chcielibyście wypróbować podczas kolejnej wyprawy kulinarnej.
wow, ale to zabrzmiało
Ściskam
Ilona ♥
Ps, Kto przeczytał cały post, haha :)

źródło wiedzy: książka "Sushi, ponad 100 wspaniałych przepisów" 




poniedziałek, 16 lutego 2015

Ryż na sushi

ryż do sushi, domowe sushi, ryż, ryż na sushi, kuchnia ilony, przepisy, kuchnia japońska,



Moja przygoda z sushi trwa od lat, ale dopiero od warsztatów zaczęłam przykładać dużo większą uwagę do ryżu. Niegdyś gotowałam normalnie, w lekko osolonej wodzie i tyle. Grzech przyznać, ale jak nie miałam specjalnego ryżu to i torebkę zdarzyło się rozciąć. Cóż, nigdy nie mówiłam, ze jestem doskonała, haha.
Ale odkąd poznałam tajemnicę ryżu, zakochałam się i nie wyobrażam sobie innego. Ma w sobie coś, co przenosi na inny poziom (jeżeli wiecie co mam na myśli). Dzisiaj podzielę się właśnie tym przepisem.


Ryż na sushi
Potrzebne będą:
  • 300 g ryżu na sushi
  • 350 ml wody
  • 2 łyżki octu ryżowego
  • 1 łyżka cukru
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1 kawałek alg kombu (opcjonalnie)
Ryż na sushi dokładnie myjemy pod bieżącą, zimną wodą. Odsączamy i wrzucamy do garnka. Dokładamy nacięte kombu, zalewamy wodą i stawiamy pod przykryciem na dużym ogniu, szybko doprowadzając wodę do wrzenia. Usuwamy kombu, szybko zamykając przykrywką garnek. Zmniejszamy ogień i gotujemy ryż 10 minut. Następnie zdejmujemy z ognia i odstawiamy ryż na 15 minut. Po wyjęciu kombu z garnka, nie wolno ani na chwilę zdejmować pokrywki.
Po czasie, gorący ryż przekładamy do dużej i płytkiej miski, równomiernie polewamy wcześniej przygotowaną mieszanką octu, cukru i soli. Trzymając w jednej ręce drewnianą łyżkę, energicznymi pociągnięciami łączymy ryż z przyprawą, drugą ręką powinno się wachlować ryż, aby jak najszybciej ostygł (ja pomijam tą czynność). Ryżu nie należy mieszać, ponieważ można uszkodzić ziarenka. 
Ryż powinien być błyszczący i mieć temperaturę pokojową. Po przygotowaniu, przykrywamy go wilgotną ściereczką i wykorzystujemy tego samego dnia. Nie należy wstawiać do lodówki.

Moja rada:
Na rynku dostępne są przyprawy w płynie do sushi. Jest to gotowa mieszanka, którą z powodzeniem można użyć. Warto jednak zachować proporcje podane na opakowaniu przez producenta. 

Troszeczkę zabawy jest z tym ryżem, ale uwierzcie mi warto poświęcić kilka chwil. 
Czekajcie na post z przepisem na sushi. 
Ściskam 
Ilona ♥

źródło: książka "Sushi, ponad 100 wspaniałych przepisów" 



poniedziałek, 9 lutego 2015

Pizza włoska - klasyka


Międzynarodowy dzień pizzy, pizza na cienkim spodzie, pizza włoska. pizza italiana, klasyczna pizza włoska, pizza, kuchnia ilony,


Dzisiaj, 9 lutego świętujemy Międzynarodowy dzień pizzy. Uwielbiam takie święta, śmiechu przy nich pełno. Swoją drogą, kto wymyśla te wszystkie imprezy. Pewnego dnia, postanowiłam stworzyć KULINARNY KALENDARZ, to taka forma usprawiedliwienia się przed łakomstwem. W końcu święta są zawsze wyjątkami ;)

Dzisiejszy przepis na pizzę jest specjalny. W moim domu rodzinnym jadało się na grubym cieście z szaloną liczbą dodatków. Pizza mojej mamy zawsze będzie w mojej pamięci. Ten przepis na ciasto dostałam od siostry. To właśnie ona przekonała mnie do cienkiego spodu (czasami nawet za cienko robię, ale cóż). Kamila, moja rodzina jest Ci bardzo wdzięczna. Zaś ilość dodatków, wynika już z osobistej fascynacji do kraju matki tego dania.
Zapraszam na moją polską wersję, klasycznej włoskiej pizzy.




Pizza włoska na cienkim cieście
Potrzebne będą:
  • 15 g drożdży świeżych
  • 150 ml wody letniej 
  • 2 szklanki mąki
  • szczypta soli
dodatki:
(celowo nie podaję ilości składników)
  • sos pomidorowy
  • mieszanka startych serów
  • ser mozzarella
  • świeża rukola
  • szynka prosciutto*
Z drożdży, mąki wody i soli wyrabiamy ciasto, przykrywamy i odkładamy do wyrośnięcia na około 30 minut. Następnie, ciasto cienko wałkujemy, gotowe placki przykrywamy ściereczką lnianą i odkładamy ponownie na około 15 minut. Po tym czasie smarujemy sosem pomidorowym i posypujemy startą mieszanką serów. Pieczemy około 20 minut, aż ciasto ładnie się zarumieni. Na gotową, gorącą pizzę rozkładamy szynkę prosciutto, rozerwane kawałki mozzarelli i posypujemy rukolą. 
Moja rada:
* Do pizzy możemy użyć każdego rodzaju szynkę długo dojrzewającą i baaaardzo cienko pokrojoną.

Pizza doskonała, nawet bez dodatkowych sosów. Domowy sos pomidorowy w zupełności wystarcza. I możemy go wykonać o każdej porze dnia, nocy i pory roku. Poza tym, taką pizzę można przygotować, na różne spotkania, imprezy karnawałowe, czy dziecięce bale. 

Powiem tylko tyle. UWIELBIAM!
Ściskam
Ilona ♥




Pyszna pizza

piątek, 6 lutego 2015

Sos do pizzy

Sos do pizzy, domowy keczup, keczup, sos


Rozpisywała się dzisiaj nie będę, ponieważ muszę za chwilę uciekać. Ale zanim to nastąpi, musicie poznać przepis na super sos do pizzy. Już niedługo Międzynarodowe święto tego doskonałego dania, więc zacznę celebrację, od przepisu na niezbędne dodatki.
Szykujcie się na 9 lutego ;)


Sos do pizzy
Potrzebne będą:

  • 1 kg pomidorów z puszki
  • 1 duża cebula
  • 2 wędzone śliwki
  • 2 łyżki papryki wędzonej w proszku
  • 1/4 szklanki octu jabłkowego
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka soli selerowej 
  • 1/2 łyżeczki cukru brązowego
  • 1 łyżka oliwy z pestek winogron

Cebulę obieramy kroimy w kostkę i podsmażamy na gorącej patelni z łyżką oliwy. Kiedy się zeszkli wrzucamy śliwki i wlewamy pomidory z puszki. Smażymy, aż sok pomidorowy nam się zredukuje i sos zacznie gęstnieć. Następnie doprawiamy, wlewamy ocet i smażymy jeszcze około 10 minut, pilnując, aby się nie przypalił. 
Kiedy uzyskamy odpowiednią gęstość, przy pomocy blendera miksujemy na gładko. Przelewamy gorący do słoiczka. Po wystygnięciu wstawiamy do lodówki.
Jeżeli robimy większą ilość, możemy sos pasteryzować.

Uwielbiam. Nigdy nie używam gotowego sosu do pizzy, a do tego po upieczeniu nawet nie polewam keczupem. Taki sos w zupełności wystarczy. 
Musicie wypróbować ten przepis. Odpowiednio zredukowany, z powodzeniem można używać jako keczup do różnych potraw.
Ściskam 
Ilona ♥



wtorek, 3 lutego 2015

Gofry owsiane

gofry owsiane, owsianka, przepis na gofry, zdrowe gofry,


Ooooo Wy wstrętne kopaczki w tyłek, do Was mówię. Przez to wszystko moja kuchnia zaczyna zmieniać swoje oblicze. Choć nigdy nie jadłam byle czego, to z powodu wymagań, a nie dla zdrowia i innych dziwnych przekonań dietetycznych. Wybredna jestem i  tyle. Lubię smaczną kuchnię i zawsze będę podkreślała, że czasami warto dla zdrowia psychicznego zjeść frytki, hamburgera lub pizzę. Tylko w najlepszym wydaniu! Na szczęście, znam doskonałe miejsca na każdą moją zachciankę i powiem Wam, że mogę długo czekać, więcej zapłacić, ale jestem w pełni usatysfakcjonowana.
Codzienność moja, jest zdrowsza. Sałatki, minimalna ilość tłuszczu i to też zdrowszego, granola, jogurty i takie tam... Za to owsianka, nie przemawia do mnie. Wiem, że to danie ma wiele wartości, mądrości i takie tam, musiałam coś wymyślić. I zrobiłam to. Gofry :) do tego owoce i kapka jogurtu greckiego i posiłek doskonały. Ps. Śmiało go nazywam owsianką w wersji de lux ;)


Gofry owsiane 
Potrzebne będą:
  • 2 szklanki otrębów owsianych 
  • 1 szklanka kefiru domowego*
  • szczypta soli himalajskiej
  • 1 jajko od szczęśliwej kurki
  • 2 łyżki melasy z karobu
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżka oliwy z pestek winogron
Otręby przy pomocy blendera miksujemy na mąkę*. Dokładamy pozostałe składniki i wszystko mieszamy. Gofrownicę nagrzewamy, wlewamy porcję masy owsiankowej i zapiekamy do uzyskania złotego koloru..
Gotowe gofry podajemy z tym na co właśnie mamy ochotę.

Moja rada:
* Mąka z otrębów nie musi być zmielona na pył. Małe drobinki w niczym nie będą przeszkadzały.
* Jeżeli nie macie domowego kefiru z grzybków tybetańskich, może być kupny, byle bez zbędnych dodatków.

Takie gofry z pewnością uzupełnią wszelakie ubytki niezbędnego dobra w naszym organizmie. A do tego można zjadać bez większych wyrzutów sumienia. Co powiecie na taką propozycję? 
Mam nadzieję, że wypróbujecie owsianki DE LUX i podzielicie się opinią.
Ps. Moje dziecko je uwielbia, więc wpisuję te gofry na listę Kuchni Malucha.
Ściskam
Ilona ♥



niedziela, 1 lutego 2015

See bloggers, czyli Kuchnia Ilony ma wychodne :)



24 i 25 stycznia cały weekend zaplanowany został przez Organizatorów See Bloggers. Tłumy Blogerów z całej Polski (i chyba ktoś z zagranicy był) zjechały się do Gdyni, do Pomorskiego Parku Naukowo Technologicznego. Zebrani w jednym miejscu przez ekipę See Bloggers poznawaliśmy się i bawiliśmy. Szaleństwa nie było końca. Tylu emocji dawno nie widziałam skumulowanych na jednej szerokości geograficznej.
Ale to nie było TYLKO spotkanie towarzyskie. 

Ja z koleżankami, jak na kulinarne blogerki przystało złapałyśmy w pierwszej kolejności za noże. Zrobiłyśmy mega smaczne kanapki z produktów Lidl Polska #chrupiącezpieca. Ale fajna zabawa. Można było puścić wodzę fantazji. Potem przy wsparciu stylisty potraw i fotografowi robiliśmy zdjęcia, wrzucaliśmy na profile społecznościowe i zjadaliśmy ze smakiem popijając kawą lub pysznymi napojami znanymi jako Bubbleology  Kocham je, a te strzelające kuleczki ♥. 




Oczywiście mimo targanego w torbie aparatu, zdjęcia robiłam telefonem, co odbiło się drastycznie na jakości, ale mam to gdzieś. Tyle co porobiłam fotek, selfie z koleżankami, solo, tudzież smakołyków, to moje. Oczywiście nie wstawiałam tu wszystkich, bo byście oszaleli. I tak uznałam, że najlepiej wykonać kolaże, bo podwójne espresso by nie wystarczyło ;)

Wracając do See Bloggers. Kanapki to tylko ułameczek atrakcji. Cały ten czas organizatorzy zaplanowali nam bardzo dokładnie warsztatami, wykładami, panelami dyskusyjnymi. Przed nami stawali Mędrcy wirtualnego świata, dzieląc się z nami swoją wiedzą. Dawali wskazówki, jak, co, gdzie i z czym, żebyśmy stawali się coraz lepsi, tym samym, żebyśmy Was - Czytelników naszych ,rozpieszczali ciekawą treścią i zdjęciami. 
Mogliśmy zadawać pytania, słuchać dyskusji i aktywnie w nich uczestniczyć. Naprawdę było ciekawie. Kilka wypowiedzi nawet wywoływało głośne emocje :) Ekstra...

Kolejną atrakcją była Selfie Shooter , która postawiła nam budkę, wysypała tonę gadżetów i kazała patrzeć w okienko :) I głupie miny zdarzało się robić, haha. Super sprawa, a jaka pamiątka.


                    

Koniec pierwszego dnia spędziliśmy w restauracji Coco w Gdyni, fantastyczne miejsce, do tego całkowicie dla nas. Ale przecież nie można iść i usiąść. Drużyna See Bloggers wpadła na pomysł party z duszą. A najwięcej duszy mamy w retro klimatach. Więc hej do domu, perły, kapelusz, lisa i witaj Coco Channel z Grant's Whisky, bo to właśnie oni zapewniali nam %-towe wsparcie.



Do tego wszystkiego drugiego dnia, akapit wyżej wspomniany Grant's Whisky, uatrakcyjniło nasz pobyt warsztatami tworzenia owego trunku. I choć smakoszem nie jestem, (wręcz przeciwnie, zapach mnie zabija) otrzymałam sporą dawkę ciekawostek, nauczyłam się wąchać (i mi się podobało) i zrobiłam swoją własną, idealną. Buteleczka z uwarzoną przeze mnie whisky poczeka na jakąś rocznicę. Rewelacja.


To nie koniec....
Jak na kobietę przystało, postanowiłam połechtać swoją próżność i zrobiłam sobie maseczkę, żebym jeszcze piękniejsza była  i, żeby wszyscy to widzieli, haha. Organique wraz z Anią i Kubą z Fashionable  zorganizowali warsztaty piękności. Poznaliśmy markę, zrobiliśmy swoje maseczki piękności, a do tego dostaliśmy kolejny piękny prezent w postaci mydełka z pięknym i prawdziwym tekstem "See Bloggers - czysta jakość blogowania", cóż, teraz jestem już zobowiązana.
  


Na koniec mieliśmy okazję poznać całą drużynę tworzącą See Bloggers. To ciężka praca i mam nadzieją, że będę miała jeszcze okazję znaleźć się w tym gronie Blogerów, jeszcze nie wszystkich poznałam, a to właśnie było najfajniejsze. Przypisać twarz, głos do bloga, którego się czytuje.

Ściskam Was mało kulinarnie, ale z mega uśmiechem na twarzy.
Ilona ♥