niedziela, 29 czerwca 2014

Keczup




Nie wiem dlaczego, ale od dzieciństwa pomidor kojarzył mi się ze słońcem. Mój dziadziuś miał dwie szklarnie w których rosły soczyste, niesamowicie słodkie i pachnące pomidory. Były też papryczki, ogórki a nawet coś w rodzaju rodzynek. Za szklarnią grządki wypełnione marchewkami, sałatą, fasolką szparagową, obowiązkowo szpinakiem, nawet  pamiętam, że można było, gdzieś pod płotem, wykopać ziemniaki. To jest moje dzieciństwo. Sielsko i kolorowo. Poza tym sad wypełniony owocami wszelakimi. I tu zaskoczę wszystkich. Wychowałam się w mieście. Taki mały raj stworzył mój dziadek, na tyłach swojego domu. Teraz po ..dziestu latach chciałabym stworzyć mini raj dla siebie i swojej rodzinki. I choć wiem, że nie będę miała wielkich szklarni, i tylu grządek, to cieszę się jak w moich skrzyniach pachną zioła, w mini inspekcie rosną krzaczki pomidorów, a na grządce cukinia i inne zielone dobra. Sad pozostał, choć wiele drzew owocowych zostało zastąpionych brzozami, czy sosną. 
Ale się rozpłynęłam we wspomnieniach. A to wszystko dlatego, że chciałam się z Wami podzielić przepisem na domowy keczup. Wykonany z pomidorów rosnących w przydomowych ogródku. 


Keczup domowy
Potrzebne będą:
  • 1 kg bardzo dojrzałych pomidorów
  • 1 duża cebula
  • 2 słodko winne jabłka
  • 2 łyżki papryki wędzonej w proszku
  • 1/2 szklanki octu jabłkowego (przepis)
  • 3 ząbki czosnku
  • kilka gałązek świeżego tymianku
  • 1 łyżeczka soli selerowej (używam Przyprawy Świata)
  • 1 łyżeczka cukru
Pomidory obieramy ze skóry i wycinamy zielone, twarde części. Jabłka obieramy ze skórki i wycinamy gniazda nasienne. Cebulę  i czosnek również obieramy. Wszystko wrzucamy do blendera kielichowego i miksujemy bardzo drobno. Całość przelewamy na patelnię i smażymy na małym ogniu, aż zredukuje się większość płynu. Następnie dolewamy ocet i ponownie czekamy na redukcję płynu. Kiedy całość delikatnie zgęstnieje wrzucamy wszystkie przyprawy, posiekane bardzo drobno listki tymianku, mieszamy i czekamy, aż nasz keczup uzyska satysfakcjonującą nas konsystencję. W razie potrzeby doprawiamy według upodobań. Gorący przelewamy do słoików. Po ostygnięciu pasteryzujemy około 15 minut od zagotowania.

Prawda, że smaczny pomysł. Dla mnie to keczup idealny. Wykonuję, go w bardzo różnych wersjach. A zimą, można wykonać swój keczup z pomidorów puszkowych. Na ten pomysł wpadła moja koleżanka i właśnie do niej zapraszam po przepis KLIK.
Ściskam Ilona




piątek, 27 czerwca 2014

Pasztet drobiowo-warzywny




Kuchnia Malucha to ostatnio mój faworyt. Staram się robić mojemu synkowi różne smakołyki. Na moje szczęście zjada wszystko, ale wolę kontrolować to co je, więc sama wiele rzeczy szykuję. Na tapecie ostatnimi czasy są wszelakie wędliny. Dzisiaj proponuję pasztet drobiowy, który zjedliśmy całą rodziną z ogromnym smakiem.


Pasztet drobiowo warzywny
Potrzebne będą:
  • 0,5 kg udźca z indyka
  • 1 kg marchewki
  • 1 duży seler
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 duża cebula
  • 3 jaja
  • 3 liście laurowe
  • 6 ziaren ziela angielskiego
  • łyżka soli himalajskiej
  • 3 łyżki czubrycy
  • sól selerowa
  • pieprz czarny
  • majeranek
  • olej
  • bułka tarta
Mięso myjemy, kroimy na kawałki i wkładamy do garnka. Dokładamy oczyszczoną i pokrojoną marchewkę oraz seler, zalewamy wodą, przyprawiamy liściem laurowym, zielem angielskim, solą himalajską i gotujemy na wolnym ogniu, aż warzywa zmiękną. Następnie na małej ilości oleju podsmażamy posiekaną cebulę i czosnek. Gotowe mięso i warzywa mielimy wraz z cebulą i czosnkiem, dokładamy jaja, pozostałe przyprawy i dokładnie mieszamy. Foremki smarujemy olejem i posypujemy bułką tartą, ciasno wypełniamy masą mięsną. Pieczemy 30 minut w 180 stopniach C.


Bardzo smaczny pasztet, ale przede wszystkim, wiem co w nim jest :) Bo prawdę mówiąc, gotowe pasztety, choć bywają smaczne, pozostają tajemnicą.
Na dzisiaj to wszystko, zapraszam po kolejną porcję przepisów.
Ściskam Ilona 

czwartek, 26 czerwca 2014

Jagnięcina z ziemniakami i fenkułem w tymianku




Jagnięcina jest smacznym mięsem. Nie jadłam go po raz pierwszy, ale po baaaardzo długim czasie, więc uczyłam się tego mięsa od nowa. Postanowiłam wypróbować je w garnku rzymskim. Pierwsze podejście było porażką, ponieważ było zdecydowanie za krótko robione i strasznie wyszło twarde. Kolejnym razem przytrzymałam znacznie dłużej. I choć mówią, że 1 kg mięsa pieczemy około 1 godziny, ja swoje 1,5 kg trzymałam prawie 3, co pewien czas oczywiście sprawdzając. Wyszło niesamowicie kruche i odrywało się od kości. To było pyszne mięsko. I ku mojemu zaskoczeniu, mimo, iż warzywa razem się piekły z mięsem tak długo nie straciły na smaku.



Jagnięcina z ziemniakami i fenkułem w tymianku
Potrzebne będą:
  • 1,5 kg jagnięciny ( w jednym kawałku)
  • 1,5 kg młodych ziemniaków
  • 2 średnie fenkuły (koper włoski)
  • 5 ząbków czosnku
  • 2 czerwone cebule
  • kilka gałązek tymianku
  • 1 gałązka świeżego rozmarynu
  • sól pieprz
  • 5-6 łyżek oliwy
Jagnięcinę myjemy i oczyszczamy. Fenkuł i cebulę obieramy i przekrajany na części, ziemniaki szorujemy i jak są duże przekrawamy na pół. Wszystko wkładamy do worka, dokładamy lekko rozgnieciony czosnek, zioła i przyprawiamy solą i pieprzem. Całość podlewamy oliwą. Odkładamy do lodówki.

Garnek rzymski zalewamy wodą i namaczamy go minimum 30 minut, aby wciągnął jak najwięcej wody. Następnie wkładamy do niego zawartość woreczka wraz z całą marynatą, przykrywamy. Piekarnik ustawiamy na 190 stopni C i wstawiamy nasz garnek od razu, do jeszcze zimnego.
Pieczemy około 3 godzin.

Po tym czasie wyciągamy nasze mięso i sprawdzamy, czy jest już gotowe. W tym celu, robimy nakłucie nożem, jeżeli wypłyną czyste soki, znaczy, że mięso jest gotowe.
Warto też wiedzieć, że mięso piecze się w zależności od jego wielkości.  To był spory kawałek mięsa i wstawiony w  całości. Jeżeli mamy gotowe kotlety jagnięce, wystarczy około godziny.

Muszę przyznać, że obawiałam się tego obiadu. Wszyscy siedzieliśmy i żuliśmy jak gumę i nikt nie chciał powiedzieć, że obiad jest okrutny. Ale potem zrobiłam kolejną porcję i wyszła rewelacyjna. Mięso samo odpadało od kości. Cóż, przecież najlepiej uczymy się na własnych błędach.
Ściskam Ilona 


wtorek, 24 czerwca 2014

Lemoniada z płatków dzikiej róży z miętą



W poprzednim poście podzieliłam się z Wami przepisem na niesamowicie smaczną pastę (KLIK). Płatków z owego spaceru nie zostało zbyt wiele, a strasznie chciałam coś jeszcze przygotować.
Zostało zaledwie maleńka garść. Ale za to radość mieliśmy wszyscy. 


Lemoniada z płatków dzikiej róży z miętą
Potrzebne będą:
  • mała garść płatków z dzikiej róży
  • 1/2 litra wody niegazowanej
  • 1/2 litra wody gazowanej
  • 1 łyżka miodu
  • 1/2 cytryny
  • 4-5 truskawek
  • 2-3 gałązki świeżej mięty
  • opcjonalnie: kostki lodu
Płatki róży zalewamy wodą niegazowaną i gotujemy. Zagotowane płatki słodzimy miodem i odstawiamy do ostygnięcia. Następnie przelewamy przez sitko do dzbanka, dokładamy pokrojoną w plasty cytrynę, truskawi i posiekaną miętę. Całość zalewamy wodą gazowaną. Odstawiamy na około pół godziny.
Lemoniadę podajemy w długich, wąskich szklankach, wypełnionych lodem. 

Musicie ją wypróbować. Przyznam, że kiedy zagotowałam płatki woda zrobiła się niesmacznie zielona, za to niesamowicie aromatyczna. Jeżeli przeszkadza Wam taki kolor, do wody możecie wlać łyżeczkę soku malinowego. 
Lemoniada poszła w mgnieniu oka. Tyle radości i smaku róży, choć płatków została zaledwie garstka. Jest bardzo orzeźwiająca, więc polecam szczególnie na pikniki.
Jestem bardzo ciekawa, czy też chodzicie na spacery w poszukiwaniu płatków dzikiej róży? Ja z całą pewnością wybiorę się po kolejną porcję. 
Piszcie koniecznie :)
Ściskam Ilona 

czwartek, 12 czerwca 2014

Pasta z dzikiej róży




Kolejny dzień i piękne słońce, czego na wakacjach chcieć więcej. Wczoraj wybraliśmy się na wieczorny spacer i maleńką pachtę różaną. Nazbieraliśmy kilka garści cudownie pachnących płatków dzikiej róży i zabraliśmy się za ucieranie pasty. Została maleńka garstka na sole kąpielowe, ale to innym razem, ponieważ nawet nie udało się zrobić zdjęcia. Choć takich soli nie zjadamy, to postanowiłam umieścić w przyszłości przepis na blogu. Ale nie o tym teraz...
Najwięcej radości ze zbierania płatków i ucierania ich z cukrem miały dziewczynki mojej siostry, choć ku naszemu zaskoczeniu, mój synek, kiedy kucałam krzyknął "mama" gdy się obróciłam, w rączkach miał ubłocony płatek róży. To było słodziachne... 
I tak po spacerku powstała pyszna i niesamowicie aromatyczna pasta z dzikiej róży.


Pasta z dzikiej róży (różana pasta)
Potrzebne będą:
  • 4 szklanki płatków z dzikiej róży
  • 1 szklanka cukru
  • 1/2 cytryny
Płatki róży, oczyszczone, wkładamy do makutry, zasypujemy cukrem i ucieramy na gładką masę. Pod koniec dodajemy sok wyciśnięty z połowy cytryny. Wszystko ponownie ucieramy. Gotową pastę przekładamy do słoiczka. Przechowujemy w lodówce kilka dni.

Pasta różana idealnie nadaje się do nadziewania nią pączków( TU przepis na pączki idealne), osobiście uwielbiam z serkiem wiejski i maleńkimi placuszkami. Przepis na placuszki znajdziecie TU, polecam.
Aromat dzikiej róży, wróży dzień idealny. 

Płatki się skończyły, ale kiedy nazbieram większą ilość z całą pewnością zrobię sole do kąpieli, cukier różany (super smakuje z  truskawkami), lemoniadę miętowo różaną, nalewkę, sok... i oby moje pomysły na tym się nie skończyły. Zapraszam do zapisania się w newsletterze, z całą pewnością nie przegapicie moich różanych propozycji. A na koniec... mały kolaż z tworzenia różanej pasty.
Ściskam gorąco 
Ilona 




środa, 11 czerwca 2014

Szparagi grillowane




Sezon szparagowy, to jeden z moich ulubionych. Mam takich sporo dlatego postanowiłam stworzyć mój własny kulinarny kalendarz, który mam nadzieję już wkrótce ujrzy światło dzienne. Zdecydowanie faworyzuję zielone i aż dziw mnie bierze, że zaczęłam się nimi zajadać dopiero rok temu. Jak zaczęłam, tak przestać nie mogłam. 
Moja propozycja jest doskonała w swojej prostocie. Zapraszam.


Grillowane szparagi
Potrzebne będą:
  • pęczek zielonych szparagów
  • pęczek koperku
  • kilka pomidorków koktajlowych
  • 2-3 łyżki masła
  • opcjonalnie: sól himalajska
Szaragi zielone myjemy i odcinamy zdrewniałe końcówki. Osuszone układamy na grillu, nakładając na nie odrobinę masła. Pozostałe masło rozpuszczamy i mieszamy z bardzo drobno posiekanym koperkiem. Pomidorki koktajlowe myjemy i kroimy w dość grube plastry. 
Szaragi grillujemy tak dług, aż zmiękną. Układamy na talerzu, kładziemy pomidorki i całość podlewamy masłem z koperkiem. Dla smaku możemy posypać gruboziarnistą solą himalajską.

Takie szparagi są idealne. Wszystko co proste smakuje najlepiej. Życzę smacznego i mam nadzieję, że wypróbujecie ten pomysł. 
Ściskam Ilona 


piątek, 6 czerwca 2014

Homar + film




Jest takie miejsce w Wielkiej  Brytanii, gdzie z wierzy kościelnej, dzwonnik podróżnych wypatruje…
Plaża przy kościele w Wembury w hrabstwie Devon, kryje mnóstwo niespodzianek. Choć kamienista, relaks i świetna zabawa gwarantowana. Kiedy zawitamy podczas odpływu warto wybrać się na spacer z wiaderkiem po wielkich kamieniach. Kilka godzin wcześniej, wodą przykryte, kryją skarby przez fale pozostawione. Zabawa w poszukiwaczy złota jest świetna nie tylko dla najmłodszych. Po kilku minutach zapominamy ile mamy lat i równie dobrze się bawimy.
Jeżeli jesteśmy dobrymi pływakami podwodnymi, warto zaopatrzyć się w piankę, odpowiedni sprzęt i zanurkować w poszukiwaniu skorupiaków, które zawitają na naszych stołach podczas kolacji, po aktywnie spędzonym dniu.
W takich miejscach, jak wybrzeże w Wembury, plażowanie nabiera nowego znaczenia. Koniec ze smażeniem się na ręczniku, czas na przygodę.


To fragment z magazynu Pasje i Smaki. Jedna z wycieczek, które zostały przygotowane z myślą o Was. Wpadliśmy na pomysł, żeby pokazać ciekawe miejsca i  lokalne smakołyki. Tym samym powiększył się zespół KUCHNI ILONY oraz powstał nowy cykl PODRÓŻE KULINARNE. Będziemy pokazywali zdjęcia oraz filmy, które połączą wspólną miłość całej grupy.
Dzisiaj coś NOWEGO, coś czego jeszcze nie było. Nagraliśmy dla Was film pod wodą, o tym jak Tomasz polował na homara. Koniecznie subskrybujcie mój kanał KUCHNIA ILONY TV, żeby nie przegapić kolejnego filmu, również pod wodą. Zapraszam też do polubienia profilu na FACEBOOKU.


Dzisiaj przepis bardzo prosty i właśnie dlatego idealny. Cały proces... plażowanie, łowienie, gotowanie, skubanie. Jedzenie pozostawiliśmy dla siebie.





homar
Skorupiak zaliczany do owoców morza. Miłośnik wód słonych. Posiada mięso w każdej części swojego ciała. Mięso jest bardzo delikatne, niskokaloryczne i bogate w białko, kwas foliowy oraz witaminy.

Przygotowanie homara:
W dużym garnku doprowadzamy wodę do wrzenia (bez soli). Wkładamy uśpionego homara i gotujemy około 10-12 minut. Mięso długo gotowane staje się twarde i niesmaczne.
Gotowego skorupiaka rozłupujemy za pomocą odpowiednich narzędzi. Idealnie smakuje bez dodatków. Aby podkreślić jego smak, można delikatnie podsmażyć na masełku, należy jednak pamiętać, aby proces gotowania skrócić do około 5 minut.

Na zdjęciu poniżej, na łyżeczce, widzicie "zielonkawe coś", co nie do końca mięso przypomina. Jednakże jest to nazywane ciemnym mięsem skorupiaków. Koneserzy uznają je za kwintesencję smaku homara. Faktycznie muszę przyznać, że odważyłam się i ciemne mięso, jest bardziej skondensowane w smaku. Warto zrobić ten krok i spróbować cały bukiet z oferty skorupiaka. 

Koniecznie napiszcie, czy również lubicie podwodne dary. Ja zdecydowanie jestem ich fanką.
Zaglądajcie, już wkrótce przedstawię Wam kraba.
Tymczasem ściskam 
Ilona 




niedziela, 1 czerwca 2014

Czekoladki z wiśnią w likierze




Kolejna propozycja na doskonałe pudełeczko z czekoladkami, tym razem z procentami, więc z całą pewnością nie będzie to wersja dla dzieci. Procentowe wiśnie w moim domu bywają dość często, ponieważ każdego roku zalewam te owoce robiąc smaczne nalewki. Kilka przepisów muszę koniecznie umieścić na blogu. Bo to smaczna sprawa, a do tego może być ciekawym prezentem. Wystarczy taką nalewkę wlać do ręcznie zdobionej buteleczki, do tego pudełeczko z pysznymi czekoladkami. Czy może być lepszy prezent? hmmm


Czekoladki z wiśnią w likierze
Potrzebne będą:
  • 1 1/2 tabliczka czekolady gorzkiej (150g)
  • 12 sztuk wiśni z nalewki lub likieru (bez pestek)
  • 2 łyżki serka mascarpone
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Następnie smarujemy za pomocą pędzelka boki i dno foremki sylikonowej do czekoladek lub małych ciasteczek, wkładamy do lodówki, aby stwardniała. 
Do oddzielnej miseczki wkładamy serek mascarpone i 3-4 łyżki rozpuszczonej czekolady, dokładnie mieszamy, do uzyskania jednolitej masy.
Następnie masą czekoladową wypełniamy czekoladki, w 1/3 wysokości, wciskamy do środka jedną wisienkę i uzupełniamy masą do 3/4 wysokości.
Pozostałą rozpuszczoną czekoladą przykrywamy, tworząc dno naszej czekoladki. Pozostawiamy w lodówce do całkowitego stężenia. Na koniec delikatnie wyciągamy z sylikonowych foremek i układamy w naszym pudełeczku.

Wszystkim dorosłym dzieciaczkom życzę takiego pudełeczka, a tym maleńkim uśmiechu i smakołyków z KUCHNI MALUCHA.
Ściskam Ilona