piątek, 28 lutego 2014

Pączki z wiśnią


Fakt, Tłusty Czwartek był wczoraj, ale to nie znaczy, że nie można świętować pączkami następnego dnia, czy jeszcze później :) Na przykład, moja mama faworki planuje na sobotę. Ale będzie uczta. U nas jak z Walentynkami, kochać i świętować trzeba cały rok :) A nie tylko podczas wybranej daty w kalendarzu, heh :)
A tak poważniej. To moje pierwsze w życiu pączki. Nigdy ich nie robiłam, bo z zawsze dostawaliśmy wielki talerz od babci, od mamy faworki, racuchy jabłkowe na obiad, a nie wiedzieć dlaczego, a raczej jakim cudem, mąż mój jeszcze zjadał w pracy kupione... ble....
Ale wracając do pączków. Przepis musiał być sprawdzony, bo nie chciałam ryzykować. Szukałam więc na Moich Wypiekach . Wybrałam polecany przez samą autorkę i do dzieła. Bez kombinowania, bez większych zmian. Moje były wypełnione wiśniami, bo uwielbiam je do wszystkiego, a lekko kwaskowaty posmak łagodzi wszechobecną słodycz:) i lukier, mój ulubiony oraz posypane pomarańczą kandyzowaną, lub cukrem pudrem, były wszystkie wersje.
Zrobiłam 31 pączków, dzisiaj zostały 3, jeszcze...


Pączki z wiśnią
Potrzebne będą:
(około 30 sztuk)

  • 600 g mąki pszennej + kilka łyżek do podsypywania
  • 3 jajka od szczęśliwych kurek
  • 100 g masła, roztopionego
  • 70 g cukru
  • łyżka ekstraktu z wanilii
  • pół łyżeczki soli
  • 2 łyżki nalewki wiśniowej na spirytusie
  • 250 ml letniego mleka
  • 20 g świeżych drożdży 
  • olej, do smażenia
  • dżem wiśniowy lub konfitura do nadziewania
  • cukier puder
  • syrop klonowy
  • kandyzowane skórki pomarańczy (przepis)
Mąkę pszenną przesiewamy i mieszamy z rozczynem wykonanym ze świeżych drożdży. Następnie dokładamy pozostałe składniki (rozpuszczone masło dolewamy na końcu) i wyrabiamy ciasto. Kiedy będzie dobrze wyrobione, lekko klejące, formujemy kulę, podsypujemy mąką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (około 1,5 godziny).
Wyrośnięte ciasto wykładamy na posypaną mąką stolnicę, wałkujemy na grubość około 1 cm i wykrawamy koła o średnicy około 5 cm. Odkładamy do ponownego wyrośnięcia.
Ładnie napuszone pączki wrzucamy na patelnię z olejem rozgrzanym do 170-180 stopni C, warto użyć termometr. Smażymy, aż się zarumienią, po kilka minut z każdej strony. 
Usmażone odkładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, do osączenia. Jeszcze ciepłe nadziewamy wiśniowym dżemem lub konfiturą. Oprószamy cukrem pudrem lub lukrujemy i posypujemy kandyzowaną skórką pomarańczową.
Lukier:
  • szklanka cukru pudru
  • 1 łyżka gorącej wody
  • 2-3 łyżki syropu klonowego
Wszystkie składniki dokładnie ze sobą łączymy, aż uzyskamy jednolitą masę. Jeżeli będzie za gęsta lub zbyt lejąca dokładamy odpowiednio cukier puder lub syrop klonowy.
Smarujemy pączki.

Wyszły doskonałe. Z całego serca polecam i nie tylko w czwartkowe święto. Mam nadzieję, że skorzystacie z przepisu.
A przy okazji ... ile zjedliście. przyznajcie się ;)

Czekam na Wasze komentarze.
Ściskam Ilona 



środa, 26 lutego 2014

Churros z sosem czekoladowym




Oj długo ten wpis szykowałam, a to dlatego, że montowałam film z przepisem. Podziwiam wszystkie vlogi i vlogowiczów, to nie jest łatwa sztuka. Jeśli chodzi o filmowy przepis, to moja premiera, więc bardzo proszę o wyrozumiałość. Co prawda próby już były, ale aktorka ze mnie marna, więc pozostały gdzieś w czeluściach dysku moje próby telewizyjne. Kiedyś zmontuję z tego komedię... heh, ale to troszeczkę potrwa. Człowiek uczy się całe życie.
Trzymajcie kciuki, jeśli się przepis w formie filmiku spodoba, postaram się wrzucać takich więcej.

A teraz już przepis, bo tłusty czwartek właśnie się zaczął, a tu ani jednego "tłustego" przepisu.
Dzisiaj poczęstuję Was churros, to wypiek hiszpański w postaci podłużnego, wyciskanego na gorący olej ciasta o przekroju w kształcie gwiazdy (wikipedia).

Są niesamowicie smaczne, a sos... to moja tradycyjna polewa czekoladowa do ciast, tym razem podawana na ciepło w płynnej postaci. Zapraszam




Churros

Potrzebne będą:
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1/2 szklanki wody
  • 1 szklanka mąki
  • 3 łyżki masła
  • 1/2 łyżeczki soli himalajskiej
  • 2 łyżeczki cukru pudru
  • chlust ekstraktu waniliowego
  • 2 jajka od szczęśliwych kurek
  • olej roślinny do smażenia
  • drobny cukier z cynamonem do posypania
Do rondelka wlewamy mleko i wodę, dokładamy sól, cukier, ekstrakt waniliowy i masło. Całość rozpuszczamy na niewielkim ogniu. Pod koniec dosypujemy  mąkę i mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Będzie gotowa, kiedy zacznie odchodzić od garnka.
Masę przekładamy do miski, dokładamy jajka i miksujemy.
Olej rozgrzewamy do temperatury około 170-180 stopni i przy pomocy szprycy z końcówką w kształcie gwiazdy oraz nożyczek wyciskamy ciasto przycinając po uzyskaniu satysfakcjonującej nas długości. Smażymy na złoty kolor, po około 2 minuty z każdej strony. 
Gotowe odkładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Jeszcze ciepłe można posypać drobnym cukrem zmieszanym z cynamonem. 


Sos czekoladowy
Potrzebne będą:
  • pół kostki palmy
  • 6-8 łyżeczek cukru
  • szczypta soli himalajskiej
  • 2 łyżki dobrej jakości kakao
  • odrobina zimnej wody
Palmę rozpuszczamy w rondelku z cukrem i solą. Następnie dokładamy kakao i energicznie mieszamy, żeby nie powstały grudki.
Pod koniec gotowania dolewamy odrobinę wody, ale uwaga, łyżeczkę, dwie, dla uzyskania błysku w naszym sosie.
Odkładamy do ostygnięcia.

Gotowe churros maczamy w naszym sosie i zajadamy ze smakiem :)

PODPOWIEDŹ:
* kiedy sos czekoladowy zacznie się rozwarstwiać należy dosypać cukru lub kakao, wymieszać ponownie

*churros możemy przycinać na różne długości. 2 cm będą świetnymi kąskami na przyjęcie

*pilnujmy temperatury oleju, warto użyć termometra, ponieważ, możemy spalić nasze smakołyki

Życzę Wszystkim smacznego, Tłustego Czwartku :) i nie zapomnijcie do mnie napisać, jak Wam smakowało i jak podobał Wam się filmik. Mam nadzieję, że troszeczkę ułatwił przygotowanie churros.
Będzie mi również miło jak subskrybujecie mój kanał na YouTube KUCHNIA ILONY TV.
Ściskam 
Ilona 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Orange curd - czyli krem pomarańczowy


Jest już późno i czas pomyśleć o dobranocce, ale jakoś szkoda mi czasu ostatnio. Mam tyle pomysłów, przepisów i zajęć, że sen to ostatnia rzecz o której myślę. A to bardzo dziwne, ponieważ jestem zdeklarowanym leniwcem i poduszka zawsze była moim przyjacielem. Ale cóż, odkąd priorytetem stała się zabawa z dzieckiem i tak bardzo wskazany dla mnie ruch, czas na craftowanie, gotowanie i blogowanie znacznie się skurczył, a dokładniej... nie craftuję od dawna, gotuję codziennie, bo jednak posiłki muszą być porządne, ale na eksperymenty już mniej czasu i czasami szykuję obiad na kilka dni. 
Ale jednak chwilę znalazłam na krem pomarańczowy, popularny jako orange CURD. Przygotowanie tego smakołyku chodziło za mną od dawna i nareszcie jest. A powiem, że warto. Taki krem jest świetny jako wypełnienie tarty, a na śniadanie do naleśników.... yummy.


Orange curd - krem pomarańczowy
Potrzebne będą:
  • 75 g masła niesolonego
  • 3 jajka od szczęśliwych kurek
  • 75 g cukru
  • 125ml soku z pomarańczy
  • skórka otarta z jednej pomarańczy
W rondelku z grubym dnem roztapiamy masło, następnie dodajemy pozostałe składniki mieszając trzepaczką, aż nasz krem zgęstnieje. Gotowy krem odstawiamy do ostygnięcia, przelewamy do słoika i przechowujemy w lodówce. 

Przepis ten dostałam od Natalii, był w książce Nigelii w wersji cytrynowej. Do tej jeszcze się nie przekonałam, nadal cytrynę toleruję przede wszystkim w herbacie, ale to też rzadko.
Jestem ciekawa, jaką wersję Wy preferujecie cytrynową, czy pomarańczową?
Czekam na Wasze komentarze.
Ściskam Ilona


niedziela, 23 lutego 2014

Zupa cebulowa



Dzisiejszy dzień spędziłam z moimi chłopakami w Sopocie. Targanie wózka po plaży, zastąpiło mi siłownię na kilka dni :) Była tak piękna pogoda, że zaraz po śniadaniu spakowałam torby i w drogę. Nie myślałam o niczym, chciałam się napawać moim ukochanym Sopotem. Po powrocie, kolacja i 3 obiady, bo nie mogłam się zdecydować, z czego kolację zjedliśmy, a obiady mam przygotowane na cały tydzień :) Teraz przepis dla Was i idę spać. Jutro również czeka nas spacer, tym razem po Wejherowie :)


Zupa cebulowa
Potrzebne będą:
  • 1 kg cebuli
  • 1 l bulionu drobiowego
  • 1 szklanka białego wina
  • 2 marchewki
  • 1 łyżka suszonego czosnku
  • 1 łyżka czubrycy czerwonej
  • majeranek
  • masło + olej
  • twardy ser
  • natka pietruszki do dekoracji
Cebulę kroimy w piórka, marchewkę w zapałki. W głębokiej patelni lub garnku o grubym dnie podgrzewamy oliwę z masłem i podsmażamy posiekane warzywa oraz czosnek. Doprawiamy majerankiem i czekamy, aż wszystko się zarumieni i zacznie mięknąć. Następnie dolewamy wino, kiedy alkohol odparuje, uzupełniamy bulionem. Gotujemy około 15 minut, od czasu zagotowania się zupy. Doprawiamy czubrycą czerwoną do smaku. Podajemy z tartym serem i posiekaną natką pietruszki. 

To bardzo fajny pomysł na obiad, kiedy macie w planach aktywny dzień, a nie stanie w kuchni. Polecam, bardzo smaczna. 
Ściskam i każdemu słonka życzę
Ilona 




czwartek, 20 lutego 2014

Naleśniki zapiekane na słodko


Naleśniki na słodko chodziły za mną dość długo. Miałam akurat serek homogenizowany w domu, więc zrobiłam. Wyszły pyszniutkie. 


Zapiekane naleśniki na słodko
Potrzebne będą:
Naleśniki (około 13 sztuk):
  • 2 szklanki mąki
  • 1 szklanka mleka
  • 1 1/2 szklanki wody (około 300ml)
  • łyżeczka cukru
  • szczypta soli
  • 2 jajka
  • 2 łyżki oliwy
Nadzienie:
  • opakowanie serka homogenizowanego
  • 2-3 łyżeczki cukru brązowego
  • 1/4 szklanki rodzynek
  • 1/2 szklanki borówki amerykańskiej
Sos:
  • słodka śmietanka
  • cukier brązowy
  • kilka truskawek do dekoracji
Robimy naleśniki. Wszystkie składniki dokładnie ze sobą mieszamy na gładką masę. Na rozgrzaną patelnie wylewamy cienką warstwę i smażymy nie rumieniąc za bardzo. 
Serek homogenizowany mieszamy z cukrem, rodzynkami i borówkami, nakładamy 2-3 łyżki na środek naleśnika, zawijamy i układamy w naczyniu żaroodpornym. 
Wszystkie nadziane naleśniki polewamy śmietanką wymieszaną z cukrem. 
Pieczemy około 15 minut w temperaturze 190 stopni C.
Podajemy posypane borówkami lub ze świeżą truskawka do dekoracji.

Podpowiedź:
* ilość nadzienia i sosu wystarcza na około 7 naleśników, pozostałe polecam z dżemem lub zrobić podwójną ilość nadzienia, ale uprzedzam. Naleśniki są syte.

Takie naleśniki, to świetny pomysł na obiad. Niewątpliwie słodka alternatywa, skwierczącego mięsiwa. Czasami lubię takie wciągnąć na śniadanie :) Yummy, tak rozpoczęty dzień nie może być straszny.
Lubicie naleśniki?
Ściskam Ilona 






wtorek, 18 lutego 2014

Lasagne z kurczakiem


Camilla, wiem, wiem tyle czasu czekałaś na jedną lasagne i do tego nie wiem, czy o taką właśnie chodziło. Myślę, że jeżeli nawet jest to inna wersja, to z pewnością ta również będzie Ci smakowała. Mam nadzieję, że kiedy już wypróbujesz napiszesz czy zaspokoiłam Twoją potrzebę włoskiej kuchni.

Kolejne danie na życzenie. Na moim stole lasagne wylądowała już dawno, ale przepis podaję dopiero dzisiaj. Dość długo, ale mam tyle pomysłów, że nigdy nie wiem od którego zacząć. Czasami mam ochotę po 3-4 dziennie publikować. 

Lasagne tak mi smakowała, że żałuję tego ociągania się z robieniem. Przyznam, że zwykle bywała w wersji z sosem pomidorowym i mielonym mięsem. 


Lasagne z kurczakiem
Potrzebne będą:
  • makaron do lasagne
  • 2 podwójne piersi z kurczaka
  • cukinia
  • puszka kukurydzy
  • cebula
  • czosnek
  • przyprawa do kurczaka
  • ser żółty
SOS BESZAMELOWY
  • 2 szklanki mleka
  • 2 łyżki masła
  • 3-4 łyżki mąki
  • pół łyżeczki cukru
  • pół łyżeczki soli selerowej
  • pół łyżeczki świeżo tartej gałki muszkatołowej 
Zaczynamy od zrobienia sosu beszamelowego. Masło rozpuszczamy w rondelku i mieszamy z mąką, smażymy nie rumieniąc mąki. Sos musi pozostać biały. Następnie dolewamy mleko, energicznie mieszając, żeby nie zrobiły się grudki. Kiedy sos zgęstnieje przyprawiamy, mieszamy, gotujemy 2-3 i odstawiamy do ostygnięcia.

Pierś z kurczaka myjemy i kroimy na kawałki. Cebulę siekamy w piórka i podsmażamy delikatnie, aby zmiękła, dokładamy wyciśnięty czosnek i pokrojoną pierś z kurczaka. Przyprawiamy i dokładamy kukurydzę. Podsmażamy kilka minut i odstawiamy.

Cukinię kroimy wzdłuż, na plastry grubości około 3-4 mm.

Na dno żaroodpornego naczynia wlewamy odrobinę sosu i układamy na nim warstwę surowego makaronu, następnie układamy kurczaka, kilka plastrów cukinii, polewamy sosem i układamy kolejną warstwę makaronu. Całość powtarzamy, kurczak, cukinia, sos, makaron. Ostatnią warstwę makaronu podlewamy obficie sosem i nakładamy na górę warstwę sera. 
Całość pieczemy około 40 minut, aż makaron zmięknie w temperaturze 180 stopni C. 

PODPOWIEDZI:
* Warto przykryć lasagne podczas pieczenia, żeby ser się nie spalił 
* Można posypać serem zapiekankę około 15 minut przed końcem pieczenia. 

Nie wiem dlaczego taka zakochana jestem we włoskich specjałach. Nigdy tam nie byłam i to co tworzę to jedynie wyobrażenie o tej kuchni. Z całą pewnością, smakowa podróż do tego kraju mieści się na samej górze listy do zrealizowania w życiu. :) Też macie taką listę? Bardzo jestem ciekawa jakie smaki są Waszymi faworytami.
Ściskam Ilona


Skórki pomarańczy w czekoladzie



Dzisiaj piszę do Was dość wcześnie jak na moje możliwości :) Ale jest tak piękne słoneczko, że szkoda dnia na krzątanie się po domu. Jak bobas się obudzi - drugie śniadanie, buty, wózek i na podbój miasta. Potem nakarmimy kaczki, troszeczkę pobawimy się z psem na świeżym powietrzu i naładowani pozytywną energią i promieniami wrócimy do domu.
Przy takim słonku poczęstuję Was skórkami pomarańczy w czekoladzie. Skórki kandyzowane robię od bardzo dawna do ciasta (przepis), a Moje Wypieki podsunęły mi pomysł z maczaniem ich w czekoladzie. I to był strzał w dziesiątkę. Skórki zrobiły furorę w moim domu. Są doskonałe i uwaga wciągają jak popularne ziarna słonecznika. Jak człowiek zacznie, nie może skończyć. Szaleństwo :)



Skórki pomarańczy w czekoladzie
Potrzebne będą:
  • skórki z 3 pomarańczy
  • 2/3 szklanki wody
  • 1 szklanka cukru
  • tabliczka gorzkiej czekolady


Wyszorowaną skórkę z pomarańczy oczyszczamy bardzo dokładnie z białej błonki. Cukier rozpuszczamy w wodzie, tworząc syrop i gotujemy kilka minut. Następnie wkładamy ćwiartki skórki pomarańczowej i gotujemy, aż zrobi się szklista, a większość wody odparuje. Należy uważać, żeby się nie przypaliła.
Następnie osączamy z syropu i kroimy w paski, odkładamy do całkowitego wyschnięcia.
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce.
Kandyzowane skórki pomarańczy zanurzamy w płynnej czekoladzie, tak aby całość była pokryta. Odkładamy na folię spożywczą lub kratkę i czekamy aby czekolada stwardniała.
Przekładamy do słoiczka lub naszego kolorowego pudełka.


A teraz uciekam, życzę pięknego dnia, słonka, które wywołuje uśmiech. 
Ściskam Ilona
Ps. Koniecznie napiszcie jak smakowały Wam skórki.






Pralinki, trufelki, czekoladki...

niedziela, 16 lutego 2014

Warsztaty sushi


O tym, że lubię sushi wie wielu. O tym, że sushi zwijam w domu, wiedzą najbliżsi. O tym, że byłam na warsztatach i sporo się nauczyłam, dowiedzą się Wszyscy. 

8 lutego w Hito Sushi w Borkowie odbyły się fantastyczne zajęcia, na których, wraz z bloggerkami, zgłębiałyśmy sztukę tworzenia sushi. Sushi Master Damian w niesamowicie przystępny sposób przekazywał nam wiedzę praktyczną zwijania hosomaków, nigiri, sashimi, futomaków i innych japońskich przysmaków. I choć od lat zwijam po swojemu w domu, to stwierdzam, że takie lekcje, były dla mnie niesamowitą kopalnią wiedzy, której sama w życiu bym nie odkryła. 
Zawsze chciałam podzielić się przepisami, lecz nie miałam odwagi. Teraz, po takich naukach oraz przy wsparciu dawno nabytej książki pod tytułem "Sushi, ponad 100 wspaniałych przepisów", owy smakołyk będzie częstym gościem na moim stole, a czasami pojawi się na moim blogu.

Warsztaty zorganizowała Ewa z Moje Twory Przetwory . Dziękuję Ci bardzo za fantastyczną zabawę oraz zdjęcia. Tak Kochani, zdjęcia, bo genialna Ilona przygotowana "prawie" idealnie, spakowana i zorganizowana, nie wzięła KARTY PAMIĘCI do swojego cudownego, różowego aparatu. Nic tylko się zastrzelić. Na szczęście Ewa oraz Dusia z Dusiowej kuchni zrobiły mi zdjęcia i przesłały. Dziewczyny <3 dziękuję Wam bardzo. 
Kilka fotek uchwyciłam też w swoim telefonie ;)

Oto mój pierwszy futomak, mango, łosoś, ogórek świeży, sałata oraz jedzona pierwszy raz w tej postaci dynia, yummy



To już nasze dzieło. Na końcu, zasiadłyśmy do wspaniałej Sushi uczty. Zjadłyśmy co stworzyłyśmy. 
Polecam tą kuchnię. Nawet jeżeli zjem tonę, czuję się lekka, ale przede wszystkim, to fantastyczna zabawa, zwijanie samodzielne w domu i jakie robi wrażenie na najbliższych :)





Przy okazji warsztatów, powstał pomysł na kręcenie krótkich filmików z relacjami z imprez okołokulinarnych, restauracji, spotkań, a może jakieś ciekawe przepisy??
Więc teraz oficjalnie zapraszam do oglądania oraz subskrywoania mojego kanału KuchniaIlonyTV . To dla mnie nowość, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.



To mój temak sushi dla Was, czyż nie wygląda jak mini bukiecik. 
Napiszcie, czy lubicie sushi i czy sami zwijacie w domu? Bardzo jestem ciekawa.
Ściskam Ilona



czwartek, 13 lutego 2014

Herbata indyjska - tea masala



Jak już wspominałam we wcześniejszym wpisie, przepis oraz przyprawy przyjechały do mnie prosto z Indii, kraju kolorowego Bollywood oraz brudu i ubóstwa. Niewiarygodnym jest jak w jednym miejscu można obok siebie spotkać takie skrajności. O tym kraju możecie poczytać, ale przede wszystkim pooglądać zdjęcia z podróży Danuty w magazynie. Zapraszam.
Aby jednak Was zachęcić i umilić oglądanie pisma polecam herbatę, którą  podają we wszystkich punktach kraju kontrastów, aby przywitać i ugościć podróżnika, sklepach, restauracjach, domach... Ja również zapraszam Was na Tea masala.


Tea masala - herbata indyjska
Potrzebne będą:
  • 2 łyżki herbaty Assan (liściastej)
  • 1/2 litra wody
  • 4 łyżeczki cukru trzcinowego
  • 2 łyżeczki mieszanki do herbaty indyjskiej (przepis)
  • 1/2 szklanki mleka
W rondelku gotujemy wodę z herbatą, następnie dodajemy cukier i mieszankę przypraw. Mieszamy nie ściągając z gazu. W drugim rondelku gotujemy mleko i zagotowane przelewamy do herbaty. Gotujemy zwiększając i zmniejszając gaz, tzn. trzymamy na dużym ogniu, kiedy zacznie "buzować" zmniejszamy gaz (ewentualnie lekko podnosimy rondelek), aby nie wykipiało, kiedy się uspokoi czynność powtarzamy, czyli zwiększamy gaz, aż wszystko zacznie się podnosić i zmniejszamy gaz, aż się uspokoi i tak 3-4 razy. Na koniec gotową herbatę przecedzamy i wlewamy do kubków.

***
PODPOWIEDŹ
- Proporcji nie musicie się trzymać, ponieważ w każdym punkcie, sklepie, miejscu, każdy Hindus stosuje swoje ulubione, więc i Wam pozostawiam to do uzgodnienia z własnym gustem. W przepisie podaję swoje, co niewątpliwie ułatwi Wam pracę. 
- Hindusi sugerują użycie herbaty Assan - ponieważ jest najbardziej aromatyczna.
- Zagotowana herbata musi być bardzo mocna zanim dołożymy pozostałe składniki. 
- Przyprawy polecam sprawdzone przeze mnie oraz wielu innych smakoszy. Firma Przyprawy Świata(KLIK) posiada bardzo bogatą i wyjątkowo aromatyczną ofertę. Zachęcam.
***

Herbata jest niesamowicie aromatyczna i bardzo rozgrzewająca. Do tego bajecznie kolorowy film prosto z bollywood i mamy gorący klimat w środku mroźnej zimy. Przy kubku indyjskiej herbaty zachęcam również do poczytania naszego magazynu Pasje i Smaki (KLIK). Ciekawe artykuły, smaczne przepisy, nowe kolumny koniecznie zaglądajcie oraz piszcie do mnie. O czym chcielibyście poczytać, co chcielibyście zobaczyć i oczywiście jak smakowała Wam herbata. Strasznie jestem ciekawa.
Ściskam Ilona

środa, 12 lutego 2014

Czekoladki z pomarańczą



Walentynki coraz bliżej, a my z moim ukochanym zajadamy się czekoladkami i innymi, mniej słodkimi afrodyzjakami od miesiąca. Fajnie jest prowadzić bloga kulinarnego, a jeszcze fajniej tworzyć magazyn. Na potrzeby mojego wirtualnego świata, żeby odpowiednio wcześniej podzielić się z Wami zdjęciami i przepisami, wszystko powstaje wcześnie. I choinką się cieszyliśmy od listopada, i czekoladki od dawna są na stole, sercowe ciasta, krewetki, szampan i sole kąpielowe:)
I nawet nie myślcie, że wszystko szybciej się nudzi. Jest super :) A trzeba szybciej działać, ponieważ wszystko testujemy na sobie, więc, żeby zachować choć minimalny umiar trzeba rozłożyć to w czasie. I tak właśnie Walentynki mamy już 3 tydzień i długo jeszcze one będą :) Tego życzę Wszystkim, jest czadowo!
Dzisiaj kolejne czekoladki do naszego mega cudownego pudełka pełnego czekoladek.


Czekoladki z pomarańczą
Potrzebne będą:
  • tabliczka czekolady gorzkiej (100g)
  • 1 pomarańcza
  • 1 łyżka żelatyny
  • 4-5 łyżek gorącej wody

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Następnie smarujemy za pomocą pędzelka lub łyżeczki boki i dno foremki sylikonowej do czekoladek lub małych ciasteczek, wkładamy do lodówki, aby stwardniała. 
Pomarańczę sparzamy i wyciskamy z niej sok razem z miąższem. Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie i wystudzoną wlewamy do soku pomarańczowego. Czekamy, aż zacznie tężeć.  Następnie wlewamy do foremek czekoladowych, w 3/4 objętości i czekamy do całkowitego stężenia.
Pozostałą rozpuszczoną czekoladą przykrywamy owoce tworząc dno czekoladek. Pozostawiamy w lodówce do całkowitego stężenia. Na koniec delikatnie wyciągamy z sylikonowych foremek i układamy w naszym pudełeczku.

I tak oto mamy kolejne słodkości do naszej bomboniery. A wszyscy, którzy nie lubią czekoladek z galaretką, czy owocami, tak jak ja, ważna informacje. Te domowe są rewelacyjne. Jeżeli ja polubiłam, myślę, że zasmakuję Wam wszystkim.
Czekam na Wasze komentarze i zapraszam na jutrzejszą porcję słodkiego.

Ściskam Ilona 


Pralinki, trufelki, czekoladki...

wtorek, 11 lutego 2014

Czekoladki z musem czekoladowym



Kolejny numer magazynu Pasje i Smaki już jest i bardzo mnie to cieszy. To już 5, mam cichą nadzieję, że Wam się spodoba. W tym numerze do wspólnej zabawy zaprosiłam Dusię z Dusiowej Kuchni oraz Ewę z Moje Twory Przetwory. Oby zostały z nami na dłużej, dzięki nim, pokazaliśmy więcej, ciekawiej i smaczniej. 

A żeby zaległości zbyt dużych nie było, zacznę wrzucać przepisy z gazetki. Tym bardziej, że sporo w niej propozycji Walentynkowych, a to już za dni parę. 
Dzisiaj czekoladki z musem czekoladowym. Są niesamowicie pyszne, więc musicie je zrobić. Do tego przygotujcie piękne, kolorowe i przede wszystkim własnoręcznie zrobione pudełeczko, a Wasz Walenty/Walentyna będzie zaskoczony/zaskoczona :). 


Czekoladki z musem czekoladowym
 Potrzebne będą:
  • 1 1/2 tabliczka czekolady gorzkiej (150g)
  • 2 łyżki serka mascarpone

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Następnie smarujemy za pomocą pędzelka boki i dno foremki sylikonowej do czekoladek lub małych ciasteczek, wkładamy do lodówki, aby stwardniała. 
Do oddzielnej miseczki  wkładamy serek mascarpone i 3-4 łyżki rozpuszczonej czekolady, dokładnie ubijamy, do uzyskania jednolitej, puszystej masy.
Następnie masą czekoladową wypełniamy czekoladki, w 3/4 wysokości.
Pozostałą rozpuszczoną czekoladą przykrywamy, tworząc dno naszej czekoladki. Pozostawiamy w lodówce do całkowitego stężenia. Na koniec delikatnie wyciągamy z sylikonowych foremek i układamy w kolorowym pudełeczku.


Co sądzicie o samodzielnie przygotowanej bombonierce dla ukochanej osoby? Jeżeli uważacie, że pomysł jest dobry, piszcie :) i wypatrujcie kolejnych słodkości do mega bomboniery.
Ściskam Ilona


Pralinki, trufelki, czekoladki...

czwartek, 6 lutego 2014

Seler i Kurczak w garnku rzymskim



To się nazywa zdrowy i smaczny obiad. Uwielbiam, moja rodzinka również. Prawdę mówiąc to mały efekt lenistwa :) Tak... najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się iść do piwnicy po ziemniaki, a do tego obierać i stać przy garach. To  jeden z tych obiadów, który sam się robi. Wystarczy o nim pomyśleć około godziny przed podaniem:) Garnek rzymski w mojej kuchni już znacie. Wykonany przez Pana Mariusza, rewelacyjny KLIK. Kurczak i seler znalazł się w mojej lodówce i przyprawa do shoarmy z firmy Przyprawy Świata KLIK. Tej nigdy w mojej szufladzie nie brakuje, zawsze ją mam, a jak się skończy, zdarzyło mi się zrobić tą mieszankę samodzielnie, również korzystając z oferty Przypraw Świata. Ale to innym razem. Dlaczego shoarma? To mieszanka jedynaczka ;) wystarczy nią posypać i już niczego nie potrzebujemy, żadnej dodatkowej soli czy pieprzu, doskonale skomponowana. Ale ja tu gadu-gadu, a przepis czeka :)


Seler i kurczak w garnku rzymskim
Potrzebne będą:
  • 1 główka selera
  • 6 udek z kurczaka
  • pęczek pietruszki
  • przyprawa do shoarmy firmy "Przyprawy Świata"
Garnek rzymski wstawiamy do zlewu lub dużej miski i zalewamy wodą. Pozostawiamy na minimum 20 minut, żeby glina nasiąkła wodą. Seler myjemy obieramy i kroimy w grube plastry, minimum 1,5 cm, osuszamy i posypujemy przyprawą do shoarmy z Przypraw Świata. Kurczaka myjemy, osuszamy i również posypujemy przyprawą. Pietruszkę siekamy, odstawiamy nie wywalamy łodyżek.
Garnek rzymski wyciągamy z wody, układamy na dnie kurczaka, na niego seler, na samą górę łodyżki pietruszki i wstawiamy do jeszcze zimnego piekarnika, ustawionego na 200 stopni C. Całość pieczemy około 40 minut od nagrzania się piekarnika. Sprawdzamy czy kurczak jest gotowy, ewentualnie dopiekamy. 
Danie podajemy obficie posypane pietruszką.
Smacznego.

PODPOWIEDZI
* Warto pozostawić i korzystać podczas gotowania lub pieczenia z łodyg pietruszki. Często je wywalamy, a mają ogrom aromatu, o witaminach nie wspominając. Po upieczeniu lub ugotowaniu są bardzo smaczne.
* Dostałam pytanie, dlaczego w garnku, po pieczeniu, jest tyle wody, czy ona się skrapla z garnka, czy jest na przykład źle wypalony. Otóż nie. Z garnkiem jest wszystko w najlepszym porządku, z Waszym pieczeniem również. Ta "woda" to tłuszcze, woda, sos, który uwalnia się z mięsa. Niektóre mają ich więcej, niektóre mniej. Często zlewam go do słoiczka, mam idealną i naturalną bazę do zupy. Można również mrozić. 
* Mrożę prawie wszystko - naturalny sos z mięsa po przygotowaniu w garnku rzymskim, możemy przechowywać w zamrażalniku około 2-3 miesięcy. 

Mam nadzieję, ze skusicie się na takie obiady. Jestem fanką Glinianej Kuchni i z całą pewnością teraz będzie ich więcej i częściej, dlatego, że szykuję dla Was niespodziankę, o tym właśnie tytule. Trochę czasu to zajmie, ale już teraz Was zapraszam.

Ściskam gorąco
Ilona 







Gotowanie i pieczenie w naczyniach glinianych